Malarstwo

Jesienne obrazy Pana Bruegela

Peter Breugel Starszy zawsze pojawia mi się jesienią. Właściwie  zaczyna chodzić za mną we wrześniu. W końcu nieuchronnie, któregoś jesiennego poranka otwieram album z Bruegelem i zagłębiam się w jego dziwny świat. Dobrze wiem dlaczego. Po prostu paleta barw Bruegela odpowiada kolorystyce tej pory roku. Nawet gdy Bruegel maluje zimę, dużo jest w jego obrazach brązów, sepii, stłumionej zieleni. Poza tym jesień sprzyja refleksjom, a Bruegel  jest  może nie refleksyjnym malarzem, co raczej komentatorem zastanego świata, więc sprzyja przemyśleniom. Pomimo upływu z górą czterech wieków od jego śmierci, jego malarskie komentarze nie straciły nic ze swojej aktualności.

Peter Bruegel starszy był malarzem wyjątkowym z wielu powodów. Żył w czasach kiedy malarze Północy głównie kopiowali malarskie dokonania włoskich artystów. Bruegel stworzył własny, oryginalny styl, a jego twórczość nie była kalką dzieł innych mistrzów. Przyjmuje się też, że jako pierwszy lub jeden z pierwszych artystów nadał indywidualne znaczenie pejzażowi. Krajobraz został potraktowany jako osobny temat nie jako tło przedstawianych wydarzeń. U Bruegela to raczej ludzkie postaci bywają dodatkiem wpisanym w pejzaż a nie odwrotnie. Widzimy to w obrazie Krajobraz z ucieczką do Egiptu, który tworzy nieodparte wrażenie, że głównym i dominującym przedstawieniem w obrazie jest właśnie krajobraz, nie biblijna scena ucieczki do Egiptu.

Krajobraz z ucieczką do Egiptu

Więcej wspólnego niż z włoskim renesansem ma sztuka Bruegela z malarstwem Hieronima Boscha. Szczególnie wczesne obrazy inspirowane są fantastycznymi, przedziwnymi obrazami Boscha. Podoba jest też wizja świata – okrętu unoszącego się na burzliwych falach, pełnego głupców. Wiele z obrazów Bruegela to alegorie czy metafory. Zbudowane z dziwnych figur, skomponowane są  w taki sposób, że twórca uzyskuje jednocześnie  efekt sugestywnego realizmu. Bruegel ma nadzwyczajny talent ujmowania rzeczywistości w symboliczne wyobrażenia. Dany temat dzięki temu zostaje jakby zamknięty w pudełku obrazu, stanowiącym esencję zjawiska. Często są to bardzo pomysłowe, błyskotliwe metody wyrażania komentarzy do zjawisk tego świata. W wielu przypadkach Bruegel, by znaleźć odpowiednie ujęcie posiłkuje się przysłowiami, którym nadaje wyrazistą interpretację. Wymiar psychologiczny obrazów Breugela świadczy o jego ogromnej wnikliwości, przy czym Bruegel w znakomity sposób potrafił dokonać w swych obrazach symbolicznej syntezy. Obraz „Kraina lenistwa” należy do moich ulubionych. Moim zdaniem, odzwierciedla w sposób prześmiewczy ukryte pragnienie chyba każdej jednostki ludzkiej, by znaleźć się w krainie „gdzie za darmo wszystko dają”. Przezabawne są niektóre elementy tego obrazu, na przykład jajko na nóżkach z nożykiem w środku, tak uczynne, że samo podejdzie do człowieka żeby mógł je zjeść albo prosie ze sztućcami przytroczonymi do boku. Prawdziwa kraina szczęśliwości.

Kraina Lenistwa

Przypomina mi ten obraz taki oto utwór Lady Punk ze ścieżki dźwiękowej do „O dwóch takich co ukradli księżyc”:

Silne są też motywy ludyczne w twórczości tego malarza. Zyskał nawet przydomek malarza chłopskiego. Trzeba sobie uświadomić pełne znaczenie tego zabiegu. Warstwa chłopska była w czasach Bruegela traktowana z lekceważeniem, jako niższa (czy tylko w czasach Bruegela?). Bruegel przedstawia jednak swoich bohaterów jako pełnowartościowych ludzi, którzy bawią się pracują, z których mądrości korzysta w swoich malarskich przedstawieniach. Takim wizerunkiem jest obraz  „Żniwa” – wspaniały kolorystycznie z dominującym złotem zbóż i świetnie zakomponowaną przestrzenią, dokładnie odzwierciedla pracę czasu żniw. W pełnym letnim słońcu, ciężką, lecz dającą satysfakcję płynącą również z obcowania z naturą. Wydaje się, że ten obraz jest pełen zrozumienia dla naturalnego rytmu życia na wsi.

Żniwa

Jeszcze bardziej lubię jednak symboliczne ujęcie podobnego tematu w „Sianokosach”, gdzie koszyki ze zbiorami w pochodzie wieśniaków w pewnym momencie zastępują głowy. Tym bardziej jest to zabawne, że poza tym „Sianokosy” to obraz bardzo poprawny i uznawany za wpisujący się w tradycję malarstwa niederlandzkiego, bo reprezentuje podział przestrzeni na barwne plany: brązowy, zielony i błękitny. Breugel nie były chyba jednak sobą, gdyby nie dodał czegoś, co nadaje przedstawieniu, lekko odmienny charakter. Głowy – kosze wnoszą do obrazu delikatnie surrealistyczny klimat.

Sianokosy

Trafionym komentarzami są też sztychy Bruegela. Najbardziej przeze mnie ceniony jest uderzający sztych „Wielkie ryby pożerają małe” . Ujęcie tematu jest dobitne i otrzymujemy przerażający, brutalny lecz prawdziwy i wciąż aktualny obraz ludzkiego społeczeństwa. Wielkie ryby wciąż zjadają mniejsze.Za kropkę nad i w tym obrazie uważam rybę z nogami, która w psyku trzyma inną rybę.

Wielkie ryby pożerają małe

Znakomita jest też „Walka kufrów ze skarbonkami” . Przedstawia prawdopodobnie obraz świata finansjery współczesnej Bruegelowi Antwerpii. Jednak skarbonka próbująca wypruć flaki kufrowi lub i innej skarbonce, pod wspólnym godłem haka – narzędzia grabieży, nie wydaje się być adekwatna jedynie w przypadku ówczesnej Antwerpii. Niestety obrazu nie znalazłam w sieci :(, a fotografia, którą próbował zrobić z albumu jest kiepskiej jakości.

Ogromna jest fantazja Bruegela. Nie był to niewątpliwie malarz cierpiący na brak inspiracji czy kryzysy twórcze. Wręcz przeciwnie. Przez cały dwunastoletni okres aktywności towarzyszyła mu gorączka twórcza, skarżył się wręcz na „nadmiar widziadeł”. Nagromadzenie wątków, symboli, motywów w dziełach Bruegela jest ogromne. Przewyższa go pod tym względem chyba jedynie Bosch. Na przykład w obrazie „Szalona Greta” występuje ogromne spiętrzenie elementów fantastycznych, zresztą w stylu Boscha właśnie. Można się zastanawiać co jest bardziej szalone – Greta czy świat wokół niej – dom, którego ściana jest twarzą, a otwarte usta służą za wejście, rozruchy, włócznie, okręt na tle pożogi, kusiciel na dachu domu w atłasach z łódką na ramieniu. Greta i ten świat to jedno.

Szalona Greta

Celowo nie ujęłam  w tym tekście żadnego z wyrazistych, zimowych pejzaży Breugela, bo jeszcze przyjdzie na nie czas. Dziś był Breugel bardziej jesienny. Jesienny, trochę liryczny, a skoro liryczny to dołączam taki trochę rzewny, trochę śmieszny lament (z Gałczyńskiego):

I jeszcze „Ślepcy” – bez komentarza.

Ślepcy