Recenzje

„Sekretne życie pszczół” Sue Monk Kidd czyli książka pełna słońca

„Sekretne życie pszczół” jest książką sierpniową. Warto ją przeczytać, szczególnie teraz, bo czytając ma się wrażenie, jakby świat zanurzony był w słońcu. A jest to światło słoneczne koloru słomkowego miodu, pachnącego łąkowymi kwiatami.

Główną postacią, o której opowiada Sue Monk Kidd jest czternastoletnia Lily, żyjąca w Sylvan, w Karolinie Południowej. Miejsca i czas są w tej historii równie istotne jak osobiste koleje losu bohaterki. Są lata 60 – te XX w., rok w którym przyznano prawa obywatelskie czarnoskórym mieszkańcom Stanów Zjednoczonych. W jednym ze stanów amerykańskiego południa rodzi to w sposób oczywisty negatywne reakcje. Powietrze iskrzy od napięcia. Lily zostaje wplątana w konflikt między jej opiekunką, Rosaleen, a lokalnymi obrońcami jednie słusznej, białej rasy. Obawa o życie Rosaleen, pobitej brutalnie w areszcie, skłania ją i Rosaleen do ucieczki z Sylvanu. Jest to początek podróży, która pozwoli jej na rozwikłanie tajemnic ciążących na jej życiu, związanych z matką. Tropem pamiątek po niej, trafia do niezwykłego domu, w którym żyją trzy czarne kobiety, zajmujące się miododajną pasieką.

W domu sióstr Boatwright Lily odnajduje ciepło, którego nie zaznała żyjąc ze zgorzkniałym, samotnie wychowującym ją ojcem. „Sekretne życie” pszczół jest bowiem, przede wszystkim opowieścią o tym, że możliwe jest odbudowanie życia po tragedii. Zawiera w sobie obraz cudowności świata, który jest źródłem radości, mimo świadomości istnienia w nim bólu i okrucieństwa. To książka wibrująca pozytywną energią. Jedna z tych, które wzruszają i podnoszą na duchu. Mówi także o wyborze pomiędzy możliwością uporania się z trudną przeszłością, a poddaniu się jej wpływowi. Porusza kwestie ważne dla każdego człowieka, ukazując kierunki wyznaczane przez mądrość, w sposób zupełnie nienachalny, prosty i prawdziwy.

„Sekretne życie pszczół” czyta się bardzo dobrze również dlatego, że jest przykładem świetnego, pisarskiego rzemiosła. Przeczytałam ją w niecałe dwa dni. Cały czas przy tym towarzyszyła mi chęć poznania co zdarzy się dalej. Czyta się tą powieść przyjemnie, gładko, nie ma w niej zgrzytów czy potknięć. Jest to po prostu bardzo dobrze opowiedziana, ciekawa historia. W dodatku niezwykle malownicza. Karolina Południowa rozkwita w letnim słońcu, pszczoły śpiewają swoją muzykę, las pachnie jak szalony, a rzeka daje chłód i oczyszczenie.

Nalała nam po szklance mrożonej wody z lodówki. Zabrałyśmy ją na werandę, siadłyśmy na huśtawce i pociągając małe łyczki, słuchałyśmy skrzypienia łańcuchów. To zaskakujące, jak bardzo może koić taki dźwięk.

Myślę sobie, że „Sekretne życie pszczół” ma w sobie coś z kojącego brzmienia huśtawki, którego dotyczy ten cytat. Ma też ten nieśpieszny rytm, który łagodnie kołysze i uspokaja. Gdybym była krytycznym krytykiem mogłabym czepiać się, że ta książka jest zbyt idealna, a zdania czasami tak okrągłe, że zdają się być gotowymi frazami, które można umieścić na koszulkach w towarzystwie uśmiechniętej buzi.Jednak niektóre z tych fraz należą do takich, które można wytatuować nawet na czole, żeby co dzień o nich pamiętać. „Sekretne życie pszczół” należy do takich lektur, które pomagają wierzyć w cuda i mieć nadzieję. Zwłaszcza, że książka oparta jest na wspomnieniach autorki. Dlatego polecam tą kojącą, ciepłą lekturę.