Recenzje

„Twórca” – w pogoni za człowieczeństwem

„Twórca” nie jest pierwszym filmem, który stawia pytania o człowieczeństwo AI. Z tym, że te pytania, wraz z dynamicznym rozwojem technologii sztucznej inteligencji, stają się coraz bardziej palące. Widziałam niedawno w internetach film, na którym kot podchodzi do Siri, mruczy ponaglająco, a ta odpowiada, że znalazła dla niego muzykę i włącza dźwięki natury. Wygląda to bardzo ludzko. Granica między AI, a ludźmi może być jeszcze trudniejsza do ustalenia niż w przypadku zwierząt. Na razie stawiamy pytania, wątpliwe są tylko odpowiedzi.

„Twórca” oczywiście nie jest jedynym filmem, który podejmuje próbę ich udzielania. Główny bohater, od pierwszych scen nie jest w stanie uwiarygodnić tezy, że „one” nie umierają tylko przestają działać i mimo, że ewolucja jego poglądów dotyczących AI jest przewidywalna, nie ujmuje to dramatyzmu sytuacji. Z podobnym ujęciem tematu mieliśmy już do czynienia w „Blade runnerze” Ridleya Scotta i „AI” Spielberga, tym razem jest to jednak wpisane w okoliczności wojenne. Konflikt między maszynami, a ludźmi pokazany jest od strony maszyn i naprawdę trudno uniknąć skojarzeń z filmami obrazującymi konflikt amerykańsko – wietnamski z drugiej połowy XX w., szczególnie z „Czasem Apokalipsy”. Amerykanie nie są tu bohaterami niosącymi kaganek cywilizacji, lecz świadectwem tego jak wejście na wojenne tory myślenia zaburza odbiór rzeczywistości i wypacza człowieczeństwo, podporządkowując wszystko teatrowi wojny. Partyzanci, którzy walczą po stronie sztucznej inteligencji, kryjący się w Nowej Azji, są bardziej ludzcy niż walczący z nimi amerykańscy komandosi w swoich niszczycielskich maszynach, niosących masową zagładę.

Historia głównych postaci jest sprawnie poprowadzona, ciekawa, chociaż mało zaskakująca. W tym przypadku nie jest to jednak wada, bo opowieść o jednostkach, ma służyć przecież ilustracji głównego problemu. Oparta jest jednak na typowo amerykańskim sposobie przedstawiania świata, który wyraźnie wskazuje palcem, kto dobry, a kto zły. W ten sposób zostaje pozbawiona niejednoznaczności, do tego stopnia, że roboty można uznać za chodzące anioły, które są bardziej ludzcy niż ludzie, co stawia kolejne, ciekawe pytania np. czy tak bezgrzeszne istoty mogły zostać zaprogramowane przez grzesznych przecież ludzi, lub czy ewolucja sztucznej inteligencji może pokonać ograniczenia programu?

Film, który inspiruje do zadawania pytań już jest sukcesem, czy jednak, jak głoszą niektóre internetowe recenzje, wystarczy to, by uznać, że „Twórca” jest filmem SF dekady? Moim zdaniem nie. Zbyt silną ma konkurencję. Nie można zapominać, że w ostatniej dekadzie powstały w obrębie tego gatunku takie filmy jak „Incepcja” czy „Interstellar”. Jest też ostatni „Mad Max”, „Na skraju jutra”, „Chappie”, „Marsjanin”, Grawitacja”. W tonacji, „Twórcy” najbliżej do „Nowego początku” i „Niepamięci”, które uwielbiam. Narracja jest w „Twórcy”, podobnie jak w tych obrazach, spokojna i liryczna. Daje to bardzo ładny, spójny efekt, zgrabnie grający na emocjach widza.

Nie można też odmówić „Twórcy” tego, że jest filmem ważnym, choćby dlatego, że pozytywnie wyróżnia się pośród marvelizacji kina. Jest też bardzo atrakcyjny wizualnie i poetycki również ze względu na inspiracje Wschodem i wschodnią duchowością. Niedawno miał premierę w kinach więc jeszcze jest szansa żeby nie żyć tylko wyborami i wybrać się na seans, bo warto.