W jednej z części Świata Dysku Tarry’ego Pratchetta Cohen Barbarzyńca jako jedną z trzech najwspanialszych rzeczy w życiu wymienia miękki papier toaletowy. Biorąc pod uwagę pierwsze miesiące epidemii, wydaje się, że znacząca część społeczeństwa podziela jego zapatrywania. Do papieru toaletowego jako niewątpliwego osiągnięcia cywilizacyjnego dodałabym jeszcze to co występuje pod skromną nazwą hydrauliki – te wszystkie rury i rureczki, które m.in. rozprowadzają ciepło. Nasze kaloryfery nie są takie zwyczajne jakby się pozornie wydawało. Teraz kiedy ceny nośników energii istotnie wzrosły, może istnieje szansa, że spojrzymy na nie inaczej i to co oczywiste, przestanie nim być.
Dopiero nie tak dawno temu, bo w średniowieczu, ledwie 600 tysięcy lat wstecz, co w skali planety jest oka mgnieniem, pojawiły się pierwsze kominy. Wcześniej dym z paleniska, które stanowiło źródło ogrzewania, wylatywał sobie przez zwyczajną dziurę w dachu. Naturalnie, tą samą dziurą wpadała woda i wiatr. Zresztą mimo prób pozbycia się go, dym i tak miał tendencje do gromadzenia się pod powałą, wydaje się więc, że ludzie w tych warunkach chodzili stale z lekka podduszeni. Dopiero komin rozwiązał ten problem, pozwolił też na zastosowanie węgla do ogrzewania pomieszczeń, bo skutecznie wyprowadził toksyczny dym na zewnątrz. Jakby tego było mało, komin umożliwił też ułożenie desek na belkach powały i w rezultacie zbudowanie piętra, a potem tylko chwila i już mieliśmy drapacze chmur. To skromny komin sprawił, że wyszliśmy z domów, które w swej istocie były ścianami zbudowanymi wokół trochę bardziej zaawansowanego ogniska. Odeszliśmy od ogniska już bardzo daleko. Większość ludzkiej populacji mieszka w miastach, w przeważającej rzeszy w blokach, których kotłownie mogą znajdować się kilometry dalej. Może jak tak dalej pójdzie odejdziemy od ogniska tak dalece, że nie będzie nam w ogóle potrzebne, bo ogrzewać będą nas wiatr, słońce i odpady naszej cywilizacji? Byłoby miło bo nie zawsze to, co wydobywa się przez komin jest zdrowe.
Tymczasem jednak jest dziś i patrzę z sentymentem na mój kaloryfer, zasilany biomasą z trocin czyli peletem, który podrożał w ciągu tego roku o 120% i coraz bardziej i bardziej rozumiem dlaczego Eskimos przywiązywał tak dużą wagę do sprawnego kaloryfera.[1] Drogi kaloryferze, ostatnimi czasy zrobiłeś mi się jeszcze droższy, ale wciąż cieszę się, że jesteś. Wolałabym zdecydowanie nie wracać do czasów paleniska. Trzymaj się ciepło, kaloryferze!
[1] Żeby dowiedzieć się więcej o Eskimosie i kaloryferze trzeba sięgnąć do klasyki polskiego komiksu: „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa”