Dawno nie płakałam podczas wiadomości, ale w 71 dniu wojny okazało się, że pod gruzami teatru w Mariupolu zginęło sześćset osób. I przebija się to przez skorupę, którą próbujesz tworzyć z codzienności: rytmu pracy, przytuleń, głaskania kota.
Jak to się mogło zdarzyć w XXI w. – powtarza się pytanie. Prawda jednak jest taka, że ciągle się zdarza, tylko teraz jest blisko, tuż za rogiem. W jednej z części Transformers pewien Możny Tego Świata mówi, że wszędzie zawsze były jakieś wojny, w których giną jacyś niewinni ludzie. Big deal. Bez przesady. Tak właśnie myślą ci, co wywołują wojny, bo „(…) im gdzieś nafta z ziemi sikła. I obrodziła dolarami (…)”. Ich bliscy z reguły w tych wojnach nie giną, mają klimatyzowane schrony i kawior. To my uciekamy z naszymi dziećmi, kotami w transporterach, z jednym plecakiem i reklamówką na szyi. I kiedy w miłym, średnim wieku odkrywałam od nowa przyjemność przebywania w codzienności celebrując poranną kawę, okazało się, że można tą moją codzienność zdmuchnąć w sekundę, na przykład ruską bombą. Moją, twoją, naszą codzienność.
Czytałam niedawno gdzieś w internetach, że jedną z dwóch najbardziej pożądanych cech kandydata do pracy obecnie, jest umiejętność dobrego radzenia sobie w niepewnych okolicznościach. Zaiste czasy stały się niepewne. Jakie czasy, takie wymagania.
Zawsze chciałam być właśnie taka, odporna, jak rukola na przykład. Sama się wysiewa, rośnie na każdej glebie, nie ma praktycznie żadnych potrzeb. Radzi sobie. Widziałam w tym tygodniu materiał z Ukrainy, w którym Starszym Pan gotował przed zrujnowanym domem, na jakiś cegłach, i mówił, że na początku wszyscy się bali, ale z czasem, nawet zaczęli się uśmiechać: „Wiosna jest.” – machnął dłonią z papierosem dookoła.
Właśnie, wiosna jest. Ogród nie poczeka – mus siać. Z dziurą z sercu po teatrze w Mariupolu, trzeba wciągnąć wiosenne powietrze głęboko do płuc, rozwieść po polu nową ziemię, zrobić bruzdy, wkładać nasiono po nasionie, aż ogarnie nas spokój, a potem satysfakcja, kiedy wszystko jest gotowe, by rosnąć. Skoro Starszy Pan z Ukrainy potrafi wciąż dostrzec wiosnę, to tym bardziej my musimy, również przez szacunek dla niego. Musimy. Iść dalej, do przodu.