Od rana do późnych godzin wieczornych. Dzień bez prądu. Zima. Wiatr wieje. Deszcz zacina. Posępna szarość. Ciemno. Co nam to uświadamia? Jesteśmy nadzy.
Wędruję do kuchni z lampionem żeby przygotować coś ciepłego na kolację. Słońce zaszło pół godziny temu. W domu ciemno, że oko wykol. Poza miastem nie tylko ciemność jest tak gęsta, że aż ją widać. Słychać też ciszę. Po dłuższym czasie cisza aż huczy w uszach. Staje się nieznośna. Na szczęście w domu są dwa naładowane laptopy więc można włączyć muzykę. Awaryjnie posłużą też do naładowania telefonu. Dobrze, że kuchnia jest gazowa. Mimo dwóch świeczek kiepsko widać. Pewnie tak obierali ziemniaki w XVIII w. i wcześniej, stawiając źródło światła blisko, ale nie za blisko, żeby przypadkiem nie wywrócić. Na szczęście jest dodatnia temperatura, bo piec też jest na prąd. Wszystko jest na prąd. Nasze życie jest na prąd.
Czytnik działa więc czytam Dalajlamę jak mówi o szczęściu. Uspokajająca lektura. Moja zwierzęca natura się boi. Objawia się to w formie niepokoju. Szarpie ją silny wiatr za oknem i brak światła. Ludzkie oczy kiepsko widzą w ciemności. Nasz rozwój cywilizacyjny związany jest panowaniem nad ogniem. Dostęp do światła jest warunkiem bezpieczeństwa. Brak prądu przez trzy godziny to przygoda. Brak prądu dłużej to destabilizacja.
Kraje zachodniej Europy na jesieni informowały swoich obywateli jak się zachować na wypadek przerw w dostawach prądu. Przede wszystkim – nie wpadać w panikę. Polacy z czasów PRL są na to lepiej przygotowani. Pamiętam jak w dzieciństwie wypatrywałam, które kwartały bloków się świecą, a które nie. Istnieje ryzyko, że powinniśmy przygotować się mentalnie na powtórkę z rozrywki. Za niedługo polska energetyka zacznie się sypać na poważnie. Kryzys jednak może przyjść wcześniej. Właściwie stoi już u granic. W naszym nowoczesnym świecie władzę ma ten, kto trzyma zasoby w ręku, szczególnie źródła energii. Wszystko jest na prąd. Nasze życie jest na prąd.
Dostatek pierwszego świata można praktykować tylko pod warunkiem niezakłóconych dostaw energii. Wszystkie nasze iphony, instagramy, fejsbuki i gadżety. Gadżety to jednak fraszka. Podajnik do pieca nie działa bez prądu. Trzeba by było wrócić do szufli, węgla i rozpalania pieca na piechotę. Przy takim wietrze, nawet doświadczony kotłowy może mieć z tym problem. Kiepski cug, czwarte podejście, rozpalanie trwa już czterdzieści pięć minut. To jednak jeszcze nie jest problem, tylko dyskomfort.
Problemem jest to, że po tygodniu bez prądu lektura Dalajlamy już nie uspokoi. Czy pamiętamy jeszcze w ogóle jak komunikowaliśmy się z rodziną bez telefonów? W dodatku, z ciemności wychodzą potwory i nie będą to smoki czy kosmici, tylko panowie z bejsbolami.
Krucha ta nasza cywilizacja.
Dlatego dzisiaj trzeba zjeść dużo dobrego jedzenia, iść na długi spacer, wziąć przyjemną kąpiel, leżeć do góry brzuchem, oglądać seriale i słuchać mruczenia kota. Cieszyć się. Bo jest prąd.