Żyjemy w czasach szybkości, gdzie znaczenie ma szybciej, mocniej, więcej. Otacza nas cywilizacja, dla której centralny kierunek to chcieć więcej i więcej. Czynniki, które spowalniają nas na tej drodze są elementami niewygodnymi. Niewygodne jest także myślenie o sobie w kategoriach grzechu. Zasady moralne mogą skutecznie spowolnić nasz bieg po sukces. Łatwiej i taniej jest przecież wylać ścieki do rzeki niż założyć kosztowną instalację, która się z nimi upora. Awans można osiągnąć szybciej gdy skutecznie oczerni się swoich kolegów tak, by nie stanowili niepotrzebnej konkurencji. Można więcej zarobić kiedy nie płaci się kontrahentom licząc na wolne tryby działania machiny sądowniczej.
Unikanie myślenia o grzechu jest też zapewne spowodowane tym, że przez wieki grzeszność człowieka była podkreślana i odmieniana przez wszystkie przypadki. Nie chcemy już dłużej czuć się grzeszni, wiecznie winni i ułomni. „To nie ja byłam Ewą. To nie ja skradłam niebo. Dosyć mam łez, moich łez…” i tak dalej.
Jednak trzeba podkreślić, że zgodnie ze znaczeniem biblijnym, grzech należy tłumaczyć jako chybianie celu. Grzech jest zatem zejściem z drogi wyznaczonych wartości, odejściem od nich. To rodzaj zagubienia się. A wiemy przecież, że ten który się zgubił może również się odnaleźć. Nie chodzi o to, by leżeć w piachu drogi będąc przytłoczonym ciężarem win, tylko by podnosić się, iść dalej i starać się zachować właściwy kierunek.
W tym zakresie posługiwanie się katalogami grzechów, które definiuje ludzka myśl może mieć duże praktyczne znaczenie. Ułatwia pracę nad sobą. Ważne jest bowiem uświadomienie, że grzech nie jest skierowany tylko przeciwko bliźniemu swemu. Każdy grzech skierowany jest także przeciwko temu, który go dokonuje, nawet jeżeli w krótkim okresie czasu na nim korzysta. Budujemy się sami poprzez nasze wybory. Jeżeli wybieramy zawiść, złość, gniew, pychę, pożądanie – tym właśnie się stajemy. Nie ma co się łudzić, że konsekwencje mogą być inne. Można spojrzeć na siebie samego jak na dom, którego wnętrze urządzamy. Jeżeli wypełnimy te wnętrze ciemnymi meblami, a okna zasłonimy czarnymi kotarami, nie będzie w nim światła. Będziemy żyli w dusznym, ciasnym domu i przestrzeni cienia. Grzech jest zejściem z drogi światła więc takimi właśnie nas uczyni. Korzystając z dostępnej wiedzy na temat grzechu możemy być lepszym architektem własnej przestrzeni.
Katalogi grzechów we wszystkich właściwie kulturach są podobne. Może dlatego, że zapewne ich formułowanie jest wynikiem obserwacji ludzkiej natury i skutków ludzkich działań. Katalog grzechów może być jak drogowskaz w pracy nad sobą. Można powiedzieć, że praca nad sobą jest ważna, by stawać się lepszym człowiekiem. Jednak to znowu wypycha w kategorie lepszy – gorszy, a myślenie a takich kategoriach to piękny wstęp do grzechu pychy (o czym innym razem). Wolę zatem powiedzieć, że katalog grzechów może być drogowskazem, który pozwala nam być szczęśliwymi ludźmi. Szczęśliwymi ludźmi w domu gdzie jest dużo światła.
Jest oczywiste, że najbardziej znanym mi katalogiem grzechów jest zestawienie 7 grzechów głównych kościoła katolickiego i nim będę się posługiwać pisząc o grzechach, definiując moje pułapki na drodze do świtała. Warto jednak wiedzieć, że katalog 7 grzechów prawie całkowicie pokrywa się na przykład z buddyjską teorią trucizn, które są przeszkodami na drodze ku oświeceniu. 7 grzechów to:
- pycha,
- chciwość,
- nieczystość,
- nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu,
- gniew,
- lenistwo,
- zawiść.
W uproszczeniu – buddyzm wyróżnia 5 głównych trucizn, są to:
- pożądanie,
- gniew,
- duma,
- zazdrość,
- niewiedza.
Jeżeli przyjrzymy się bliżej to okazuje się, że trucizna jaką jest pożądanie obejmuje chciwość, nieczystość i nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, duma to w istocie pycha, a gniew jest odstępstwem w obu koncepcjach. Buddyzm wskazuje również niewiedzę – jest to związane z całością buddyjskiej filozofii i teorią wskazującą, że ludzie ulegają zepsuciu na skutek ignorancji.
Zdefiniowanie grzechów i znajomość ich natury ułatwia radzenie sobie z nimi. Jest to po prostu praktycznie użyteczne. Nie ma sensu wyważać otwartych drzwi skoro dysponujemy znakomitym dorobkiem, który może nam ułatwić starania na naszej trudnej drodze. Stąd właśnie pomysł cyklu siedem grzechów głównych, który wykorzystam, by uporządkować myślenie na ten temat i pomóc sobie w ogarnięciu siebie. Mam nadzieję, że uda mi się wcielić ten pomysł w życie konsekwentnie i skutecznie, nie ulegając lenistwu. Skoro pojawiła się nadzieja, to pomyślałam sobie, że w następnej kolejności zajmę się cnotami. Tak jak ważna jest wiedzieć co należy eliminować, tak równie ważne jest wiedzieć, co należy rozwijać. Zacznę jednak od chwastów zanim przejdę do roślin wartościowych i krok po kroku zajmę się kolejnymi grzechami.