Komiks Rafała Mikołajczyka można uznać za adaptację doskonałą. Peany na cześć są tym bardziej zasłużone, że „Niezwyciężony” Stanisława Lema, nie jest materiałem łatwo poddającym się takiemu procesowi. Sztuką jest syntetyczne ujęcie fabuły i przeniesienie jej na grunt komiksu, w dodatku w taki sposób, by czytelna była również filozofia tej powieści. Rafał Mikołajczyk wykonał tę pracę w sposób kompletny. Osoby, które nie czytały „Niezwyciężonego” otrzymają możliwość zapoznania się z frapującą fabułą, a tych którzy czytali, zachwyci wierność oryginałowi i przejrzystość opowieści.
„Niezwyciężony” w tej odsłonie powinien być jednym z naszych dóbr eksportowych. Poziom komiksu jest tak wysoki, że śmiało może konkurować z największymi klasykami gatunku. Obecnie jest jedną z najlepszych pozycji w mojej od niedawna tworzonej kolekcji komiksów. Graficznie jest mistrzowski. Każda plansza jest doskonale skomponowana. Przyjęta konwencja, z dominacją barwy czerwonej i czarnej oddaje surowy klimat obcej planety i podkreśla dramaturgię zdarzeń. Nikt tak jak Lem nie tworzy równie silnego poczucia inności w spotkaniu z nieznaną cywilizacją. Autorowi udało się zamknąć ten klimat w obrazie. Uderza nas ogrom pustyni, w którym czai się nieznane zagrożenie. Niepokoją kształty sztucznych form pozostałych po dawno zapomnianej cywilizacji. Zastanawia martwota otoczenia. Dokładnie tak sobie wyobrażałam ten świat śledząc słuchowisko „Niezwyciężony”. Przy okazji warto je polecić – jest to produkcja Audioteka.pl i htc, z doborową obsadą (m.in. Czubówna – narracja 😊, Olbrychski,Lubos, Zbrojewicz, Jakubik) i świetną muzyką wykonywaną przez zespół „Ścianka”.
Autorowi udaje się również ująć w komiksowym formacie całą sferę dylematów, które Lem rozważa w „Niezwyciężonym” – sens podboju kosmosu, niemożność porozumienia między cywilizacjami, spotkanie z czymś zupełnie obcym, relacje międzyludzkie w obliczu kryzysu, czy kwestię odpowiedzialności za drugiego człowieka. Okazuje się, że złożoność tych problemów da się zamknąć w komiksowych dymkach i obrazie. Czytałam komiks pana Mikołajczyka, celowo przedłużając, „oszczędzając” strony, żeby jeszcze się nie skończył i zostało na dłużej. Majstersztyk.