Recenzje

Miłość, śmierć i roboty 3 mają się bardzo dobrze

Może tylko cieszyć, że po drugim sezonie, ciut słabszym niż pierwszy, przychodzi trzeci żeby nas pocieszyć. Zaczyna się mocnym otwarciem pod tytułem „Niekomfortowa podróż”, stawiającym pytanie o kondycję człowieczeństwa. Drugi w kolejce „Puls własny maszyny” jest poetycki i odlatuje w Kosmos. Odcinek trzeci: „Noc minitrupów” stanowi akcent humorystyczny ze znakomitą pointą, która definiuje nasze miejsce we Wszechświecie. Numero cztery czyli „Kill Team Kill” to średniak, jak na mój gust zawierający zbyt dużą ilość odciętych kończyn latających po ekranie. Za to następny rozdział: „Rój” jest zjawiskowy – oferuje ciekawą wizję inteligencji odmiennej od ludzkiej i jest pięknie namalowany. Niestety szóstka: „Szczury Masona”, mimo interesującego rozwiązania historii, przytłacza krwawą jatką. Co ciekawe, mimo, że następny odcinek: „Pogrzebani w podziemnych korytarzach”, również należy do krwistych, tutaj opowieść wciąga tak dalece, trzymając jednocześnie w napięciu, że zupełnie to nie przeszkadza – jak widać jest różnica między epatowaniem przemocą, a jej wykorzystaniem jako dopełnienia narracji. W końcu last but na pewno not least: „Jibaro” – absolutny zwycięzca w zestawieniu – dzieło sztuki zachwycające formą.

Subiektywna klasyfikacja odcinków 3 sezonu pod względem ich poziomu to:

  1. „Jibaro” bo to arcydzieło,
  2. „Noc minitrupów” za pointę i formę,
  3. „Rój” i „Niekomfortowa podróż” ze względu na filozofię,
  4. „Puls własny maszyny”,
  5. „Pogrzebani w podziemnych korytarzach”,
  6. „Szczury Masona”
  7. „Kill Team Kill”

Dobrze się to ogląda. Na pewno do tego sezonu będę wracać równie często jak do pierwszego.