W uniwersum Tolkiena nie ma wielu wyrazistych postaci kobiecych. „Władca pierścieni” jest szczególnie ubogi w sylwetki żeńskie. Znaczącą role odgrywają jedynie Galadriela, Eowina i Arwena, z czego ta ostatnia, głównie symboliczną. Co nie oznacza, że Tolkien nie doceniał kobiet – Eowina może być uważana za ikonę kobiecej emancypacji, która udowadnia, że dorównuje męskim wojownikom. Galdriela jest natomiast jednym z wielkich władców Śródziemia, panując w Lothlorien, które rozkwita dzięki działaniu pierścienia, będącego w jej posiadaniu. Jest to jeden z pierścieni władzy, które zostały wykute przez elfickich kowali, przy udziale Saurona. Były to sławne „trzy pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem”, które zostały w porę ukryte przed Sauronem i pozostały wolne od jego wpływu. Jeden z nich: Ninyę – pierścień wody, Celebrimbor, mistrz kowali, podarował Galadrieli, doceniając jej rolę w zdemaskowaniu planów Saurona. Sauron chciał wykorzystać umiejętności elfickich rzemieślników, by stworzyć klejnoty, które pozwolą mu skorumpować i podporządkować umysły ich właścicieli, by finalnie roztoczyć władzę nad całym Śródziemiem. „Dziewięć pierścieni dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych” uczyniły z ich właścicieli upiory jedynego pierścienia, wykutego, by władał innymi pierścieniami. Upiory te znamy jako Nazgule, których władca – Czarnoksiężnik z Angmaru, padł z ręki Eowiny, zgodnie z przepowiednią. „Siedem dla władców krasnali” – te pierścienie zostały zniszczone lub zaginęły. Ninya, pierścień Galadrieli, długo pracował dla rozkwitu jej domeny, czarodziejskiego Lorien. Niestety, wszystkie pierścienie, po zniszczeniu jedynego, pierścienia władzy, z którym były sprzężone, zaczęły tracić swoją moc i czas Elfów w Śródziemiu dobiegł końca. Pozostałe z trzech pierścieni nosili Gandalf (Naryę – pierścień ognia) i Elrond (Vilyę – pierścień powietrza, uważana za najpotężniejszy z trzech) i wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z konsekwencji zniszczenia pierścienia władzy, świadomie rezygnując z mocy, która była ich udziałem. Tak kończy się era elfów i przychodzi czas ludzi.
Galdriela mimo miłości do Lorien, decyduje się na zrezygnowanie z mocy pierścienia i opuszczenie Śródziemia. Galdriela, która poznajemy we „Władcy pierścieni” jest zupełnie inna niż Galdriela z „Pierścieni władzy”. We „Władcy pierścieni” Galadriela jest dojrzałą i ukształtowana osobowością, majestatyczną królową, która jest jednocześnie władcza i empatyczna. „Pierścienie władzy” ukazują nam zupełnie inną osobę. Galdriela jest niecierpliwa, niesubordynowana, brak jej równowagi emocjonalnej. To może budzić rozczarowanie widza, która był przywiązany do wizerunku mądrej, dostojnej Galdrieli. Jednak trzeba pamiętać, że akcja „Pierścieni władzy” sięga dwóch tysięcy lat wstecz. Galadriela jest jeszcze młodą osobą, której osobowość dopiero się kształtuje. Twórcy serialu maja prawo do autorskiej wizji, tylko czy przy okazji obrazowania ewolucji postaci, musieli z niej zrobić aż taką idiotkę? Przez sympatię do Galadrieli, przez cały pierwszy sezon, broniłam się przed nazywaniem rzeczy po imieniu, ale drugi sezon nie pozostawia mi żadnego wyjścia: Galdriela jest idiotką. Stanowi to tak duży zgrzyt w całej opowieści jakby ktoś przejechał nożem po tafli szkła. Trudno patrzeć jak postać, która darzyło się estymą, zachowuje się jak totalna debilka. Jej decyzje nie mają najmniejszego sensu i są po prostu szkodliwe, do tego fabularnie, pewne rozwiązania w tym duchu, mają charakter tanich sztuczek. To właściwe największe zastrzeżenie do tej produkcji – kończ waść z tą manierą, wstydu oszczędź, chciałoby się rzec. To się nie podoba fandomowi, ale widzowi, który zna Galdrielę tylko z filmów, też nie będzie się podobać. Odbrązawianie bohatera poszło w tym przypadku za daleko. Twórcy nie wzięli sobie krytyki tego wątku do serca i nadal zmierzają w tym kierunku, nie do końca rozumiem po co, bo wątek elfów, obok Numenoru, należy konsekwentnie do najsłabszych w tym serialu, głównie przez problem z Galadrielą.
Nie jest wprawdzie tak, że wizerunek Galdrieli z „Pierścieni władzy” jest kompletnie nieuzasadniony. W końcu Gladriela opuściła szczęśliwe ziemie Valinoru, gdzie elfowie korzystali z opieki Valarów, razem z innymi Noldorami, po buncie Feanora. Są aluzje, że kierowała nią żądza przygód i ambicja posiadania własnego królestwa w Śródziemiu. Widać to szczególnie w „Niedokończonych opowieściach” więc nie jest do końca jasne, czy to zamysł samego Toliena czy efekt redakcji jego syna. W każdym razie, wyeksponowanie ambicji Galadrieli dobrze koresponduje z „Władcą pierścieni”, gdzie Galadriela musiała stoczyć potężną walkę sama ze sobą żeby odrzucić pokusę przyjęcia pierścienia władzy. Walkę tę wygrywa, ale wiemy, że nie przychodzi jej to łatwo. Osobom o dużych ambicjach znacznie trudniej jest zrezygnować z władzy, nawet jeżeli wiedzą, że nie przyniesie im ona nic dobrego. Wydaje się zatem, że twórcy Pierścieni władzy” nie bez przyczyny podkreślają ambicję Galdrieli i jej dumę. Galdriela buntuje się i postępuje wbrew poleceniom Gil – galada, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że kiepsko się to broni, szczególnie kiedy postać skręca w kierunku oczywistych idiotyzmów. tymczasem, może i Gladriela była ambitna, ale nigdy nie była głupia – Ninyę otrzymała w uznaniu dla zalet umysłu i mądrości właśnie. Może nie powinnam oceniać przed końcem sezonu, ale trudno mi nie kwękać w tym temacie, bo postaci żeńskich jest naprawdę u Tolkiena jak na lekarstwo, ale jeżeli są, to są to postaci niesamowite, złożone, interesujące, wielkie. Rozczarowanie Galdrielą musi więc narastać. Oczywiście, nie porzucę oglądania serialu z tego powodu, bo byłabym niemądra gdyby wady kompletnie przysłoniły mi niebagatelne zalety tej produkcji, ale przydałaby się istotna zmiana tego wątku.
Warto jednak przymknąć oko na problem Galadrieli, bo całość produkcji jest spektakularna. Pieniądze widać tu na każdym kroku. Warstwa wizualna jest niezwykle bogata w piękna panoramy i świetnie skomponowane kadry. Szczególnie w zakresie wątku elfów, przypomina obrazy prerafaelitów, bardzo eleganckie i wyrafinowane. Widać też ogromne ambicje twórców, sięgające przynajmniej ambicjom Galadrieli, by stworzyć produkcję epicką. Czerpią z tradycji eposu pełnymi garściami, sięgając też po ryzykowną kategorię patosu, co na razie bardzo dobrze wygląda. Z patosem należy się obchodzić ostrożnie, bo łatwo zmienia się w śmieszność, ale ta sztuka twórcom „Pierścieni władzy” wyraźnie się udaje. Brakowało mi takiego serialu fantasy. „Gra o tron” jest dla mnie zbyt okrutna, więc cieszę się, że serial powstał, dodatkowo, wyraźnie się rozwija i podzielam opinię, że drugi sezon jest lepszy. „Pierścienie władzy” mają ogromy potencjał.