Patrzenie na chmury kojarzy mi się z chwilami beztroski. Fajnie jest leżeć w trawie, patrzeć na chmury i bawić w skojarzenia. Po lewej stronie pies, po prawej kabriolet, a w środku Baba Jaga jedzie na kucyku. Pomyśleć, że tyle radości daje zbiór mikroskopijnych kropelek wody lub kryształków lodu unoszonych prądami powietrza. Chmury mają jednak wiele twarzy. Są też chmury złowieszcze, które zapowiadają grozę. Dwa tygodnie temu widziałam takie chmury, podświetlone na zielono, co nie wróży nic dobrego. Ten widok spowodował, że bardzo szybko poważnie potraktowałam alert pogodowy, zalecający zabezpieczenie wszystkich rzeczy, które mogą odfrunąć. Zdążyłam złapać kota, zamknąć szklarnię i się zaczęło. Po siedmiu minutach nie miałam już prądu. Rano strażacy sprzątali powalone drzewa przy głównej drodze. Nigdy nie należy lekceważyć zielonkawej chmury.
Burze towarzyszą chmurom kłębiastym, gęstym, zalegającym na wysokości 1 – 4 km. Są to chmury średniego pietra. Na piętrze wysokim (5 – 13 km) mieszkają chmury pierzaste, a na niskim (100 m – 2 km) warstwowe. Wszystkie mają fajne nazwy np. nimbostratus, altostratus, cirrocumulus i wreszcie potencjalnie niszczycielski cumulonimbus. Cumulonimbus to wielka i gęsta chmura pionowa, która potrafi siedzieć na wszystkich piętrach. Jej dolna część jest niska, poszarpana i ciemna, a górna wygląda jak kowadło. Należy do chmur kłębiastych, które są zazwyczaj tzw. chmurami dobrej pogody – to nasze urocze obłoczki, które inspirują wyobraźnię, ale cumulonimbus jest zakałą swojej rodziny i to on właśnie jest zapowiedzią niebezpiecznych nawałnic i ulewnych deszczy. W czasach gwałtownych zjawisk pogodowych, warto orientować się co nieco w świecie chmur żeby wiedzieć na co uważać.
Nie wiemy wszystkiego o chmurach. Wiemy jak się tworzą – są wynikiem ochładzania się ciepłego, wilgotnego powietrza wznoszącego się do góry, w zimne rejony, czego efektem jest jego skraplanie. Nie znamy jednak dokładnie mechaniki tornad, nie wiemy też na pewno, dlaczego bywa tak, że niebo przed gwałtowną burzą staje się zielone. Za każdym razem jednak, gdy widziałam taki kolor nieba, burza należała do takich, których należy się bać. Ekstremalnym zjawiskiem burzowym, często objawiającym się w kolorze zielonym, jest derecho, które u nas występuje, na szczęście, bardzo rzadko. To właśnie derecho w sierpniu 2017 r. dokonało zniszczeń m.in. w Borach Tucholskich, niestety skutkującymi ofiarami śmiertelnymi. Są to bardzo silne burze wielokomórkowe, charakteryzujące się bardzo silnym wiatrem, które potrafią ciągnąć się na obszarze nawet setek kilometrów. Obyśmy nie widywali ich wcale. Lepsze są spokojne baranki cumulusów. Szczerze też witam, w czasach suszy, nimbostratusy, które przynoszą stabilny długi deszcz lub śnieg albo stratusy, opadające mżawką. Z czasem nabieram przekonania, że we wszystkim najlepsze jest umiarkowanie, chmury nie są wyjątkiem.