W katolickim porządku grzechów głównych pycha zajmuje pierwsze miejsce. Uważa się ją za korzeń wszystkich grzechów. To pycha kazała sprzeciwić się Bogu i sięgnąć po zakazany owoc. Jest zatem przyczyną naszego wygnania z Raju. Jest też pierwszym krokiem każdego grzechu ponieważ stawia własne „ja” na pierwszym miejscu. Arogancja pychy każe wynosić się ponad innych. To poczucie bycia lepszym prowadzi do grzechu.
Trzeba pamiętać, że grzech zawsze kieruje się przeciwko temu, który grzeszy. Paradoks pychy polega na tym, że karmiąc się samozadowoleniem i uznaniem własnych walorów, pyszałek traci uznanie otoczenia, na którym również mu zależy. Nikt nie lubi osób, które sobie tylko przypisują wszystkie zasługi. Pycha bowiem nie zna wdzięczności. Człowiek pyszny zapisuje na swoje konto wszystkie sukcesy. Nie dostrzega wsparcia współpracowników czy rodziny. Pycha to taka dama, która wszystko robi sama. Z czasem naturalnym efektem tego stanu rzeczy jest to, że ludzie odsuwają się od takiej osoby. Postępuje proces alienacji. A pycha kocha przecież, by ją podziwiać, w ten sposób jednak traci audytorium. To jednak nie jest najważniejsze. Ludzie to znacznie więcej niż widzowie prywatnego przedstawienia jednostki. Dają ciepło wspólnoty, zrozumienie, wsparcie. Pycha jednak żyje złudzeniem, że ze wszystkim radzi sobie sama. Inni są przecież gorsi, wadliwi, ułomni. Dlatego człowiek pyszny stopniowo zaczyna żyć na ludzkiej pustyni gdzie na jego głos brzmiący w pustce nikt już nie odpowiada.
Podziw dla siebie samego przysłania wartość świata i ludzi. Należy go odróżnić od miłości do siebie samego i poczucia własnej wartości. Pycha jest zawsze wywyższeniem opartym o fałszywe porównania. W baśni Andersena „Królowa śniegu” Kai, kiedy wpada mu do oka okruch diabelskiego lustra, we wszystkich ludziach, którzy go otaczają zaczyna dostrzegać wady i stawia się wtedy ponad nimi. Świat jest dla niego szarym, miałkim miejscem. Róża, do tej pory piękna, okazuje się robaczywa. Gerda jest głupiutką dziewczynką, a on sam jest za dobry żeby bawić się z innymi dziećmi. Człowiek pyszny nikogo nie potrzebuje. Nie przyjmie też pomocy, bo jest przecież samowystarczalny. Nie przyzna się nawet do tego, że jej potrzebuje, mimo że jest to oczywiste dla otoczenia. Ludzie zatem powoli odsuwają się od niego. W ostatecznym rozrachunku pycha skazuje na samotność.
Pycha jest podstępna. Zadowolenie z tego czego się dokonało i poczucie własnej wartości to stany pożądane. Zadowolenie łatwo jednak może przerodzić się w pychę. Ryzyko pychy pojawia się zawsze tam gdzie wkrada się porównanie. Jest różnica między poczuciem, że wykonało się dobrze zadanie i satysfakcją z tego płynącą, a poczuciem, że jest się z tego powodu lepszym. To drugie nosi już w sobie ziarno pychy. Ziarno takie łatwo się rozrasta, szczególnie jeżeli sukcesy wiążą się z uznaniem społecznym. Wtedy ego dodatkowo dostaje pokarm, który sprawia, że wzrasta w swoim wywyższeniu nadymając się jak balon. Wtedy już wchodzi się na drogę, która wymaga stałego podtrzymywania swojego wizerunku. Często niestety w imię tego niszczy się innych ludzi i sprzeniewierza się własnym wartościom. Ego domaga się ofiar, by czuć swoją ważność i moc.
Człowiek pyszny nie może też czuć się dobrze sam ze sobą. Cały czas musi sztucznie podtrzymywać swój wizerunek, czuje bowiem, że nie jest on prawdziwy. Im bardziej wzrastasz w pysze tym więcej energii musisz włożyć w podtrzymywanie obrazu nadistoty, który włada twoją jaźnią. Bycie centrum wszechświata jest też przecież męczące. Cały czas trzeba górować nad maluczkimi. A przecież król słońce w istocie jest nagi i musi stale uważać, żeby ktoś tego nie zauważył. Nie ma nadludzi. Jesteśmy konglomeratem wad i zalet, złożonymi strukturami, kruchymi i silnymi jednocześnie. I każdy jest wyjątkowy. Nie ma dwóch takich samych kropel wody podobnie jak dwóch takich samych ludzi. Różnorodność świata jest fantastycznym bogactwem. Traci go ten, który redukuje te bogactwo do samego siebie i swojego ja.