Patrząc na historię ludzkości trudno nie zauważyć, że po czasach rozkwitu przychodzą okresy zwątpienia. Bertrand Russell w ”Dziejach filozofii zachodu” opisuje tę prawidłowość używając określeń: epoka nadziei i epoka zmęczenia, wskazując jednocześnie, że:
„W epoce nadziei ludzie potrafią znosić wiele zła w teraźniejszości, ponieważ sądzą, że ono przeminie; lecz w epoce zmęczenia nawet to, co naprawdę dobre, traci smak. Stoicka etyka odpowiadała czasom Epikteta i Marka Aureliusza, ponieważ była ewangelią wytrwania, nie zaś nadziei.”
Niespełna piętnastoletni syn partnera ogłosił ostatnio, że odpowiada mu stoicyzm. Coś jest na rzeczy. Naprawdę trudno uznać, że żyjemy w epoce nadziei. Co gorsza, nasz świat, mam na myśli tutaj przynajmniej świat zachodni, a może nawet i całą globalną wioskę, zmienił się bardzo gwałtownie. Przed epidemią właściwie nikt nie uważał, że może nam grozić wojna światowa. Wciąż żyliśmy mitem wiecznego rozwoju, pomimo informacji o degradacji środowiska naturalnego i katastrofie klimatycznej, wierzyliśmy, że będzie dobrze, bo przecież coś wymyślimy. Epidemia wyrwała nas ze strefy komfortu razem z butami, ale to jeszcze nie byłby koniec epoki optymizmu. Wojna na Ukrainie była szokiem, który nas zmiażdżył. Obie wojny światowe zaczęły się w Europie i wydawało się, że po tym wszystkim, nauczyliśmy się do czego mogą prowadzić takie konflikty. Nic z tego. Wojna uderzyła w naszą wiarę w racjonalność ludzkich działań czyli w rozum, który przez stoików utożsamiany jest z cnotą. Nie ma życia cnotliwego poza życiem rozumnym. A może się wydawać, że rozum nas opuścił.
Cesarz – filozof – Marek Aureliusz żył w ciężkich czasach. Na jego rządy przypadają katastrofalne trzęsienia ziemi, epidemie, wojny i bunty w armii. Sławne „Rozmyślania” pisał dla siebie w wojskowych obozach, marząc o spokojnym życiu na wsi i zrzuceniu ciężaru obowiązków. Nigdy mu się to nie udało. Zmarł w jednym z takich obozów w Vindobonie (dzisiaj Wiedeń). Do tego czasu znajdował pocieszenie w filozofii stoickiej, głoszącej wartość uniezależnienia się od zewnętrznych okoliczności, nad którymi nigdy nie będziemy w stanie w pełni zapanować. W czasach zwątpienia można szukać ukojenia w czytaniu starych filozofów. Trudno nie lubić Marka Aureliusza czytając jego „Rozmyślania”. Tyle wieków między nami, a wciąż ten krótki tekst nie traci na aktualności.
W czasach zwątpienia stoicyzm, który zwraca człowieka ku wnętrzu, bo rozwój duchowy jest w tej filozofii priorytetem, będzie sprzyjał chowaniu się ludzi w ich wewnętrznych światach, ale jest to kierunek rozwojowy. Eskapizmy tego typu sprzyjają twórczości i refleksji. Jednak innym sposobem reakcji w czasach zmęczenia, będzie źle rozumiany hedonizm, jak z debiutującego w kinach „Babilonu” Chazelle’a – kultura potrafi wspaniale wyczuwać inklinacje społeczeństw. Epidemia lekowa w USA, jak słyszałam, bardzo dobrze pokazana w indywidualnym wymiarze w „Euforii”, jest przykładem ucieczki w hedonistyczne formy czasów zmęczenia. To opcja autodestrukcyjna, bo romans z takimi substancjami zawsze kończy się nieszczęśliwie, co tak dobrze pokazuje wstrząsające „Requiem dla snu”. Lepiej czytać Epikteta w domowym zaciszu niż defekować na ulicy w sztucznej euforii opiatów. Kierunek, w którym się udamy jako społeczeństwo, może zależeć od sumy indywidualnych wyborów jakich dokonamy w tym zakresie. Witajcie w epoce zmęczenia.
P.S. A może epoka zmęczenia już tu była. Podpełzła kiedy nie patrzyliśmy i eksplodowała wojną. W końcu już przed II wojną światową wieszczono schyłek cywilizacji Zachodu.
Obraz: E. Hopper „Pokój hotelowy” fragment