Nie ma chyba człowieka, którego choć raz nie dręczyło negatywne wspomnienie. Z całego dnia wypełnionego wydarzeniami, pozytywnymi, neutralnymi i negatywnymi, najwyraźniej pamiętamy te ostatnie. I bywa, że potem wracają do nas, nawet jeżeli bardzo nie chcemy o nich myśleć. Jednocześnie to co miłe, przykryte zostaje przez negatyw. Dlaczego tak się dzieje? Otóż nasz mózg lepiej zapamiętuje, po pierwsze te wydarzenia, które wywoływały w nas emocje, wypadki neutralne zazwyczaj w ogóle są usuwane z pamięci, jako niewiele znaczące. Po drugie, mózg silniej pamięta zdarzenia negatywne, szczególnie, jak wynika z badań, te które wiązały się z przeżyciem wstrętu lub strachu. Stąd nasze fiksacje na negatywie. Taką mamy skłonność, rzecz by można, somatyczną.
Z czego ta skłonność wynika? Prawdopodobnie ma to silny związek z podstawową funkcją organizmu, jaką jest przetrwanie. Zarówno wstręt jak i strach stanowią ostrzeżenia przez niebezpieczeństwem. Są reakcją na zagrożenie, która prowadzi do uruchomienia mechanizmów walki i ucieczki. Nasi przodkowie wędrujący po sawannie musieli stale uważać, żeby nie pożarł ich drapieżnik. Zapamiętanie zagrożenia było kluczowe dla jego uniknięcia. Trudno zatem się dziwić, że mózg zbudował sobie ścieżki, które wypalone są jak ostrzeżenie z napisem: „uważaj”. Z tych samych powodów nie przepadamy za obcymi, innymi, ludźmi których uznajemy za mniejszość. Za czasów sawanny obcy, inny, który przychodził do naszego siedliska, zawsze był potencjalnym mordercą. Nasza pamięć gatunkowa patrzy zatem na obcych z niechęcią, traktując ich jako zagrożenie.
Problem polega jednak na tym, że nie żyjemy już na sawannie i fiksacja na negatywnym wspomnieniu często nie stanowi już żadnej wartości dodanej dla jednostki, chroniącej ją przed wrogim światem. Oczywiście jest sygnałem żeby na przykład danej osoby unikać albo nie chodzić nocą ciemnymi alejami parkowymi, ale często jedyne co nam robi, to wysysanie energii ze względu na międlenie w głowie ciągle tych samych, nieprzyjemnych zdarzeń. Trudno z tym walczyć, bo to walka z naturą mózgu. Jednak wiedząc o tym, możliwe jest zbudowanie mechanizmów, które przekierują nas na inne tory myślenia.
Nasz mózg nie jest naszym przyjacielem, gdy fiksuje na negatywie. Jednak świadomość tego to pierwszy krok do uwolnienia się od tej destrukcyjnej energii ruminacji. Uporczywe wracanie do negatywnych wspomnień można opanować i uwolnić się od niego. Nie jest już przecież taktyką pomagającą w przetrwaniu tylko stratą czasu i energii. Zrozumienie tego jest jak włączenie światła w pokoju, które pozwala na wytyczenie nowej ścieżki. Mogę zaproponować ćwiczenie ułatwiające wyjście z obsesji negatywnego wspomnienia. Załóżmy, że zawiódł nas ktoś bliski i zranił nas w wersji „jak on mógł nam to zrobić?”, co powoduje, że nie możemy przestać o tym myśleć oraz tkwimy w powracającej frustracji i rozżaleniu. W takich okolicznościach warto zadać sobie szereg pytań, najlepiej je zapisując (badania wskazują, że pisanie bardzo pomaga w psychicznych zmaganiach):
– czy możemy coś z tym zrobić – zazwyczaj nie możemy, bo przynajmniej na razie nie potrafimy cofnąć się w czasie,
– czy myślenie o tym przybliży nas do rozwiązania problemu – wspominanie zdarzenia jeszcze nie rozwiązało żadnego problemu, warto zapisać wnioski wynikające z danej sytuacji i postarać się zamknąć temat,
– czy nasze myśli powodują stratę czasu i energii? – powodują i w dodatku trzymają nas w przeszłości, w której chodzimy w kółko, jak w celi,
– czym możemy sią zająć żeby zaabsorbować siebie tak bardzo, że przekierujemy uwagę?
To ostatnie jest kluczem. Przekierowanie uwagi powoduje wygrzebanie się z myślenia. Nie szkodzi, że myśl wyłazi od czasu do czasu, ważne żeby utrzymać kurs na koncentrację na innej formie aktywności. Wszystko jest lepsze niż fiksacja na negatywie – można bez żalu oglądać siódmy odcinek serialu – to nie wyssa z nas energii aż tak bardzo jak ruminacja; można sprzątać chałupę w rytm Kenyego Westa czy co kto lubi; można śpiewać, gotować, uczyć kota tańczyć i grać w planszówki, wszystko co przyjdzie nam do głowy żeby uwolnić mózg z negatywnego obciążenia. Bowiem fiksowanie się na negatywie jest niebezpieczne. Sprzyja depresji i prowadzi donikąd. Trzeba pamiętać, że fiksacja na negatywie, która objawia się w formie silnych ruminacji wymaga pomocy specjalisty i leczenia, ale w mniej ciężkich przypadkach przekierowanie uwagi działa. Lepiej pisać bloga niż fiksować się na negatywie.