PRL kojarzony jest głównie z kolorem szarym. We wspomnieniach widzę go jednak zupełnie inaczej, zapewne dlatego, że był moją krainą dzieciństwa, a dzieciństwo to czas intensywnych barw. W PRL – u bywało kolorowo, szczególnie
1 maja
Proletariackie święto pracy było czerwono – białe. Całe społeczeństwo uczestniczyło w fecie na cześć pracy i partii. Wiece i pochody powiewały biało – czerwonymi, papierowymi flagami i transparentami z okolicznościowymi hasłami typu:
Niech żyje sojusz robotniczo – chłopski
Naprzód do nowych zwycięstw
Socjalizm przyszłością świata
czy mój ulubiony, który wydaje mi się wciąż aktualny
Zrobimy więcej niż wynika to z naszych obowiązków
Wszędzie kwitły kwiaty z bibuły lub naturalnie goździki, oczywiście w kolorach patriotycznych. Megafony na wiecach wzywały do wyrabiania ponad 100 % normy, a gdy cichły, sojusz robotniczo – chłopski (oraz tzw. inteligencja) w większości rozchodził się po zakamarkach, by uczcić obchody święta bardzo po polsku, piwem lub wódką żytnią, czystą.
Kwiaty z bibuły
Za tzw. komuny bibuła była chyba najbardziej rozpowszechnionym materiałem biurowym. Prawie wszystkie dekoracje w szkole, z każdej możliwej okazji, wymagały wykonania stosów kwiatów z bibuły. Bibuła i litery ze styropianu rządziły na tablicach wszystkich podstawówek. Tego jakoś nigdy nie brakowało.
Bibuła też przystrajała schody bloków kiedy „chodził” obraz. Dla tych, którzy nie pamiętają tamtych czasów – „chodzenie” obrazu było ludycznym świętem religijnym, podczas którego z domu do domu przenoszony był święty obraz, najczęściej Matki Boskiej. Chodzenie obrazu znakomicie integrowało środowisko, wszyscy sąsiedzi z klatki współpracowali żeby ozdobić budynek na cześć obrazu, a największą radochę miały dzieci. Były śpiewy, modlitwy, obowiązkowe kwiaty z bibuły i święto.
Guma Donald i saturator
Wszyscy wiedzą, że wybór towarów za PRL-u był ograniczony. Na przykład taka guma do życia występowała w trzech podstawowych postaciach:
Najfajniejsza z punktu widzenia dziecka była oczywiście guma Donald. Miała dwie podstawowe zalety – słodki, gumowy smak i małe komiksy, którymi była owinięta. Komiksy były ze świata Disneya więc cieszyły, że ho ho, a może i jeszcze bardziej. Papierki były przechowywane, kolekcjonowane i ogólnie dzieciaki kochały gumę Donald.
Kolejnym wynalazkiem, który odszedł już w niepamięć był saturator. Urządzenie to fascynowało mnie od kiedy pierwszy raz zobaczyłam je w „Barze Zajączek”, który znajdował się niedaleko drogi z przedszkola. To była pierwszorzędna rzecz – wstąpić po przedszkolu do „Baru Zajączek” żeby pogapić się na saturator produkujący dziwną, kolorową ciecz i kupić gumę do żucia. Prawdziwe chwile magii.
Kokardy
Kokardy były modne. Za czasów mojego przedszkola i wczesnej podstawówki prawie każda dziewczynka nosiła wielkie, kolorowe kokardy przyczepione do kucyków. Moje ulubione kokardy były w kolorze morelowym. Były naprawdę piękne i nosiłam je jedynie na specjalne okazje. Specjalne okazje nie mogły obyć się bez kokard. Każde urodziny, Mikołaj czy inna dziecięca impreza to były układane pieczołowicie kokardy. Dzieci w PRL nie były wcale szare.
Pomarańcze
Pomarańcze to były kolory Bożego Narodzenia. Normalnie nie można było dostać w sklepach takich frykasów, ale w okolicach Świąt Bożego Narodzenia „rzucali” pomarańcze do sklepów. Nie znam drugiego tak słodkiego i intensywnego zapachu jak zapach bożonarodzeniowych pomarańczy. Jakoś tak jest, że bardziej docenia się to co pojawia się rzadko i staje się przez to wyjątkowe.
Łąka
Jednak w mojej pamięci najlepszym, kolorowym wspomnieniem dzieciństwa jest wspomnienie łąki. Łąka była wszędzie, z niej wyrastały nowe, tu i ówdzie rozsiane bloki. Teraz budynki stłoczone są na małym terytorium. PRL miał pod tym względem rozmach i przestrzenie między blokami były naprawdę duże. Na łąkach pomiędzy szarymi klocami bloków walały się materiały budowlane, płyty, jakieś szczątki, druty – najlepsze miejsca zabaw (oczywiście miejsca zakazane). Za płytami po prawej stronie od bloku była łąka, na której latem kwitło wyjątkowo dużo polnych kwiatów – maków, chabrów, rumianków, kąkoli, koniczyny. Pamiętam zapach tej łąki w gorący, letni dzień, który unosił się w powietrzu nad spękaną od upału ziemią. To był zapach pierwszego dnia wakacji. Najlepszy kolor na świecie.