Malarstwo

Ulubione obrazy z dzieciństwa

Mam w tym tygodniu sentymentalny nastrój, sprzyjający powrotom do dzieciństwa. Tym razem chciałabym zaprosić Was do galerii moich ulubionych obrazów, zapamiętanych z dzieciństwa właśnie. Są to obrazy znalezione w encyklopedii, kiedy byłam w głębokim przedszkolu. Moi rodzice mieli taką sprytną metodę na zajmowanie się mną, która polegała na wręczeniu dzieciakowi encyklopedii do oglądania. Zawsze działało, potrafiłam zatonąć w encyklopedii na godziny. Encyklopedia PWN, którą dawali mi rodzice, żeby mieć chwilę świętego spokoju, miała całe mnóstwo kolorowych obrazków. Do dziś pamiętam swoje ulubione obrazy znalezione w tym czasie w encyklopedii. Pamiętam, że uwielbiałam do nich wracać. Pierwszym z nich była

„Primavera” Sandro Botticelli (obraz przewodni tekstu)

Nie dziwne, że jako dziecko byłam zakochana w tym obrazie. „Primavera” jest jak bajka dla dzieci. Powiewne szaty w wiosenny dzień, kształty postaci, wszystko na tym obrazie jest jak ornament. Patrząc na scenę w ogrodzie, ma się wrażenie jakby na moment uzyskiwało się dostęp do innego świata. Jest to świat obfitości, którym władają kwiaty, a drzewa rodzą pomarańcze. Wieje tam lekki zefir, który porusza zwiewnymi szatami nimf. Wszystko to jest przedstawieniem na cześć królowej wiosny, niewymuszonym, naturalnym darem jak wzrost roślin. „Primavera” jest czarodziejska.

„Płonąca żyrafa” Salvador Dali

„Płonąca żyrafa” Salvador Dali

Pamiętam, że ten obraz ogromnie mnie fascynował. Było w nim coś więcej niż tylko uroda. Płonąca szyja żyrafy wydawała mi się świetnym pomysłem, do tego szuflady, które wystawały z nogi postaci na pierwszym planie – składało się to w całość, która wydawała mi się naturalna. Na tym obrazie był też jeden z najfajniejszych kolorów niebieskich, jakie znałam. Lubiłam ten niebieski. Lubiłam żyrafę. Lubiłam Salvadora Dali, mimo że nie wiedziałam jeszcze, że nazywa się Salvador Dali bo nie umiałam czytać.

„Chrysis” Paul Delvaux

„Chrysis” Paul Delvaux

To był kolejny obraz, który potrafił mnie skutecznie wchłonąć w swój świat. Ta pani wyłaniająca się spośród nocy jest przecież niesamowicie piękna. Odczuwałam ten obraz jako doświadczenie jakiegoś magnetyzmu. Bardzo silne i jednocześnie niepokojące. Obrazy Delvoux tak mają. Jego oniryczne pejzaże wyglądają jak reportaże z miejsca, które wypełnia cisza. Z krainy nocy, Pól Elizejskich, czasu po śmierci.

„Flaming june” Frederic Leighton

„Flaming june” Frederic Leighton

Uwielbiałam ten obraz i do dziś bardzo go lubię. Jest niezwykle subtelny i elegancki. Malarz uchwycił w nim czyste piękno spokojnego snu. To jeden z obrazów, które dają wytchnienie. Morze na tle, którego śpi dziewczyna dodatkowo potęguje wyraz wszechobecnego spokoju dominujący na tym obrazie. Jest jak obecność wieczności.