Urodzinowy prezent w postaci książki „Szczęśliwy mózg” Ricka Hansona, za który serdecznie dziękuję, bardzo się przydał. Zdefiniował kolejną ważną kwestię – konieczność utrwalania pozytywnych doświadczeń. Badania nad mózgiem wskazują, że ten kluczowy dla naszego funkcjonowania organ, znacznie lepiej pamięta negatywne doświadczenia. W dodatku ma tendencje do koncentrowania się na negatywie. Kiedyś miało to istotną funkcję i zapewniało przetrwanie, obecnie jest to raczej przypadłość obniżająca jakość naszego życia. Lektura „Szczęśliwego mózgu” uświadomiła mi, że proces ten sięga jeszcze głębiej.
Mamy dwa rodzaje pamięci: jawną i utajoną. Jak sama nazwa wskazuje – pamięć jawna to wszystkie nasze wspomnienia, do których mamy dostęp. Pamięć utajona to emocjonalne ślady przeżywanych doświadczeń, które tkwią nas i w dodatku wpływają na nasze codzienne wybory, sposób funkcjonowania i przeżywanie świata. Niestety ten rodzaj pamięci zasilany jest przede wszystkim przez przeżycia negatywne. To, co negatywne trafia prosto do rezerwuaru pamięci utajonej. To, co pozytywne w większości przelatuje jak woda przez sito naszego mózgu. Ten cudowny organ ma wbudowany filtr, który znakomicie wychwytuje doświadczenia negatywne, zbiera je i zostawia na półkach, a pozytywne, jako mniej przydatne z punktu widzenia przetrwania, pomija.
Żeby zmagazynować wspomnienia pozytywne w pamięci utajonej trzeba wykonać dodatkową pracę. Konieczne jest zatrzymanie się, dostrzeżenie ich i samodzielne przekształcenie w formę pozytywnego wspomnienia.
Jest to niezwykle istotne, bo to pozytywne doświadczenia kształtują naszą odporność psychiczną i pomagają w radzeniu sobie ze światem, który nas otacza. To właśnie zasobnik, z którego czerpiemy kiedy pojawiają się przeciwności losu. Okazuje się jednak, że ten zasobnik trzeba sobie sukcesywnie tworzyć. Same wspomnienia pamięci jawnej nie są wystarczające. Żeby stale zasilać pozytywny kapitał zasobów, należy nad tym pracować i wkładać do niego to, co definiujemy jako pozytywne.
Kiedy byłam dzieckiem, wiem z opowieści, trudno było mnie doprowadzić do przedszkola bo ciągle coś ładnego przyciągało moją uwagę – a to motylek, a to kwiatek, a to jesienny liść. Teraz, jako dorosła osoba, muszę sobie przypominać, żeby się zatrzymywać nad takimi zjawiskami, pilnować tego i kształtować w sobie pozytywne nastawienie. Nie jest to łatwe w naszym zabieganym świecie, ale żeby zrównoważyć uwarunkowania organiczne naszego mózgu, innego wyjścia nie ma. To warunek konieczny naszego dobrostanu. Hawgh.