Dwa najgorsze rodzaje pogody to: parny upał i zimna wilgoć. Parny upał obecnie dzierży panowanie nad polską krainą. Wilgoć wisi w powietrzu i nie chce spaść. Ziemia wysycha. Podlewanie zapewnia roślinom przetrwanie, ale nie rozwój. Zwiędłe liście wołają o deszcz.
W takim czasie szamani odprawiali obrzędy, które miały sprowadzić deszcz. Człowiek może przetrwać bez jedzenia mniej więcej trzy tygodnie, bez wody trzy dni. Woda jest kluczowa, woda daje życie.
„- Woda. – rzekł
– Przekonasz się, co znaczy woda – powiedział mentat. – Jako syn księcia nigdy nie zaznasz jej braku, ale wszędzie wokół siebie zobaczysz męki pragnienia.”
Na naszych szerokościach geograficznych woda była czymś oczywistym. Jasne, zdarzały się okresy suszy, ale nie permanentnego niedoboru. Jednak obecny susza wydaje się być czymś więcej, wygląda groźnie, straszy zapowiedzią zmiany, złej zmiany, która na stałe wpisze się w naszą rzeczywistość. Wyschnięte koryta rzek są jak memento dla naszej pychy. Loara, Pad, San z odsłoniętym, suchym dnem, są jak blizny. Chińczycy sieją chmury żeby wywołać opady bo produkcja staje z powodu niedoborów wody. Kalifornia urzędowo ogranicza zużycie wody. Możliwe, że niski poziom wody był jedną z przyczyn katastrofy w Odrze. W naszej arogancji napędzanej mitem wiecznego rozwoju zapomnieliśmy o tym, że my również zależymy od natury i natura zaczyna nam o tym przypominać. Parę lat temu pojawiły się ogłoszenia społeczne przedstawiające świat przyszłości z ograniczonym dostępem do wody. Trudno uwierzyć, że ten świat zaczyna się urzeczywistniać już teraz, ale niestety jest to całkiem prawdopodobne.
Rozpalmy ogniska, zaintonujmy pieśni, wezwijmy szamanów, może spadnie upragniony deszcz. Może zmyje nasze występki wobec przyrody, nasze śmieci zalegające w korytach rzek, nasze ścieki niosące zniszczenie, nasze lekceważenie i butę, podobno rozumnych zwierząt, podcinających ochoczo gałąź, na której siedzą.