Ku mojemu ogromnemu żalowi chodzą jakieś nieprzyjemne słuchy, że „Sandman” może nie mieć drugiego sezonu. To byłaby katastrofa. Niestety wysoce prawdopodobna. „Sandaman” jest serialem artystycznym, nie rozrywkowym. A sztuka jest trudniejsza w odbiorze niż rozrywka. Dlatego „Dzienna zmiana” będzie miała drugi odcinek albo wyprodukuje się coś tym stylu. Łatwe, lekkie i przyjemne, nie za wysokich lotów, idealne do kotleta. Zawsze w TOP 10. Trudno się dziwić: dzieci, praca, rachunki – nie każcie mi myśleć po godzinach! „Sandaman” wymaga uwagi, w dodatku jest drogi w produkcji. Serial dla singli i nerdów, co im się jeszcze chce.
Byłaby wielka szkoda, bo mam wrażenie, że w dwóch ostatnich odcinkach to „Sandman” dopiero się rozkręcał, robił apetyty. Jesień się zbliża, kupiłam komiksy, w okolicach Halloween będę pewnie w środku „Pory mgieł” (tom 4). Gaiman ma klimat Halloween – święta z udziałem duchów, mitów, przodków, bogów – na bogato. Dobrze się to ogląda w telewizji chociaż atmosfera „Amerykańskich bogów” była dla mnie za ciężka, za bardzo lepkokrwista. A tu takie wieści.
Dlaczego w ogóle pochylam się nad losem jakiegoś serialu, kiedy wokół tyle katastrof? Przecież nie czas żałować róż gdy płoną lasy. Jednak: zawsze warto żałować róż – są piękne, niezależnie od okoliczności współistniejących. Zawsze jest czas na poezję:
„Zaczarowana dorożka
Zaczarowany dorożkarz
Zaczarowany koń”
Podobno byli tacy, którzy w Auschwitz pisali wiersze. Ja bym nie potrafiła więc tym bardziej podziwiam.
Szkoda, naprawdę szkoda by było tego „Sandmana”.