Zeszłej jesieni pod jedną z jabłoni znaleźliśmy pokaźną ilość żołędzi. Był to widok miły dla oka bo można było wnioskować, że żołędzie przyniosła sobie wiewiórka w ramach gromadzenia zapasów na zimę. Czyli ogród wiewiórce się podoba, znaczy się – będzie odwiedzać. Wiewiórka zwierzątko ładne więc jak tu się nie cieszyć. Okazało się jednak, że wiewiórka zapomniała o swoim dobytku (co często się im zdarza), za to nieopodal zasadzonych obok ogrodzenia sosen wykiełkował dąb. Pewnie wiewiórka zakopała tam jeden z żołędzi albo zgubiła i tak – stało się. Dąb drzewo piękne i dostojne więc tylko się cieszyć. Równie dostojne co zasadzony w moim ogrodzie niedawno orzech, jednak przypadkowe.
Nie planowałam sadzenia dębu, ale jestem zadowolona, że pojawił się, zbiegiem okoliczności. Nie planowałam mieszkać na Ursynowie, ale w końcu okazało się, że jest tam ok. Nie planowałam się zakochać, a jednak stało się. Ba, nie planowałam się urodzić.
Plany, plany, plany. Ciągle próbujemy nagiąć do nich życie. Człowiek in genere ma tendencję do kontrolowania swojego otoczenia. Jedni silniejszą, drudzy słabszą. Napinamy się, żeby było po naszemu. Próbujemy wtłoczyć życie w scenariusze, które sobie wymyśliliśmy. A życie działa po swojemu i ciągle nas zaskakuje. Jak z tym nieplanowanym dębem w moim ogrodzie. Po prostu – sekwencja przypadków, która powoduje, że tutaj właśnie rodzi się dąb i w tym, a nie innym miejscu zaczyna sobie rosnąc.
Potem jak patrzy się trochę z oddali, często okazuje się, że te przypadkowe wydarzenia tworzą pewien wzór. Może to tylko ludzki umysł znajduje w tym porządek, ale trudno nie mieć wrażenia, że z jednego zdarzenia wynika potem drugie i tworzy całość, a wszystko to dzieje się po to, żeby nas czegoś nauczyć. Przypadki zyskują znaczenie.
W pewnym momencie, wydaje mi się, człowiek dochodzi do takiego punktu, w którym zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma co na siłę wkładać życia w foremkę jaką dla niego wymyślił i próbować bieg wydarzeń dostosowywać do siebie. Życie jest dużo większe niż my i takie próby często przypominają walenie głową w mur, które kosztuje stratę energii. Okoliczności czasami są jakie są i to ty musisz dostosować się do nich. Oczekiwanie, że nadciągająca fala oceanu dostosuje się do ciebie może powodować tylko tyle, że się z nią zderzysz i połamiesz sobie kosteczki. Nie oznacza to, że nie możesz określać dla siebie kierunku, którym będziesz się poruszał, trochę jak surfer, który wykorzystuje prądy by znaleźć się na brzegu.
Nigdy nie będę miała pełnej kontroli nad tym co się dzieje. Próby jej uzyskania to złudzenie. I dobrze. Mogę planowo zasadzić w ogrodzie drzewa owocowe i dołożyć wszelkich starań żeby było im tam dobrze – niektóre się przyjmą, niektóre nie. Pozwolę też jednak, żeby rósł w nim zupełnie niespodziewany dąb. Może jak będzie duży zamieszka na nim jakaś wiewiórka. A jak nie zamieszka, to też dobrze.
Foto: michael clarke stuff