Jeżeli nie znaliście do tej pory twórczości Tintoretta, okres Wielkiej Nocy jest najlepszym czasem na spotkanie z tym niezwykłym malarzem. Jacopo Tintoretto był aktywny w II połowie XVI w., w Wenecji. Obok Veronesa był najlepszym kolorystą tamtych czasów. W przeciwieństwie do dworskiego, pełnego przepychu malarstwa Veronesa, obrazy Tintoretta są dramatyczne i pełne ruchu wyrażającego natężenie emocji. To co charakterystyczne dla Tintoretta i główny powód, dla którego uwielbiam jego malarstwo to wprowadzanie świata sacrum w sferę profanum poprzez delikatne, świetlne iluminacje. Oba światy – nieziemski i ludzki w twórczości Tintoretta przenikają się wzajemnie i istnieją tuż obok siebie. Sacrum uobecnia się w świecie. Wizje Tintoretta są tak realistyczne jakby malował to, co rzeczywiście widzi przed swoimi oczami.
Powyższe przedstawienie „Ostatniej wieczerzy” (obraz tytułowy artykułu), niejedyne w dorobku artysty, to jeden z najwspanialszych obrazów Tintoretta. Ciekawa jest kompozycja obrazu. Stół, wokół którego zgromadzeni są uczestnicy wydarzenia ustawiony jest po przekątnej. Takie ustawienie wyjaśnia fakt, że obraz był przeznaczony do prezbiterium kościoła San Giorgio Maggiore w Wenecji. Umieszczenie obrazu na prawej ścianie prezbiterium daje złudzenie, że ołtarz kościoła stanowi przedłużenie stołu Jezusa Chrystusa i jego uczniów. Jak zwykle u Tintoretta, obraz jest uchwyceniem konkretnej chwili. Ostatnia wieczerza nie jest oderwana od życia, lecz wpisana w jego bieg. Wokół stołu widzimy ruch uzasadniony spożywaniem posiłku, krząta się służba, zwierzęta szukają okazji, by również coś zjeść, niemalże słychać gwar, który towarzyszy temu zgromadzeniu. Podobnie świat duchowy, który splata się z codziennością jest dynamiczny – aniołowie unoszą się u sufitu jakby pływali w powietrzu. Świętość sceny określa światło. Wspaniałym rozwiązaniem jest pełgająca lampa stanowiąca centralne źródło światła, paląca się żywym ogniem. Jej tańczący blask nadaje obrazowi jeszcze większą dynamikę. Inspiracją dla takiego ujęcia płomienia jest obraz Tycjana „Ukoronowanie cierniem”. Chrystus i apostołowie zostają również określeni poprzez blask aureoli, jednak nie jest to blask nachalny, stanowi naturalne światło związane z tymi postaciami. Obraz jest pełen życia, tym bardziej podkreśla znaczenie tej chwili – ustanowienia eucharsytii, która jest symbolem odnowienia życia, czynionym na pamiątkę śmierci Chrystusa i jego zmartwychwstania. Co charakterystyczne, im dalej od stołu, tym bardziej sala ginie w mroku, co również można odczytywać jako symboliczne ujęcie znaczenia sakramentu i obecności boga w ludzkim życiu.
Ukrzyżowanie (1565 r.)
To nie jest jedyny obraz ukrzyżowania jaki wyszedł spod pędzla Tintoretta, jednak chyba najbardziej spektakularny. Obraz ma wymiary 536 cm na 1224 cm więc wyobraźcie sobie jego skalę. Przedstawienie stanowi żywą scenę rozgrywaną na oczach zgromadzonego dookoła tłumu. Cały świat wydaje się uczestniczyć w tym strasznym dziele. Tintoretto często ujmował kompozycję na podobieństwo teatralnej sceny, tak też jest w tym przypadku. Jak u Szekspira cały świat to teatr. Podkreślają to zgromadzone wokół Golgoty grupy postaci ustawione w krąg. Niektórzy opierają się o skałę, by lepiej widzieć, inni obserwują scenę z pewnego oddalenia z zaciekawieniem lub obojętnością, czasem grozą. Nie przeszkadza im nabrzmiałe, sine przed burzą niebo i wiatr, który zrywa się i przechyla już drzewa. Jedynie grupa żałobników u stóp krzyża – uczniowie i rodzina – rozpacza. Widać, że dla ludzi, którzy bezpośrednio zajmują się ukrzyżowaniem jest to po prostu praca. Widoczny jest wysiłek robotników podnoszących krzyże, wspaniale namalowana jest gra mięśni, napinających się gdy dźwigają ciężar. Jednocześnie na głównej scenie Golgoty rozgrywa się dramat. Tintoretto ukazuje różne fazy ukrzyżowania – krzyż Chrystusa jest już ustawiony w pionie i góruje nad całym, jakże licznym zgromadzeniem, łotr po lewej właśnie jest podnoszony, a po prawej dopiero przywiązywany do krzyża. Ciało Chrystusa oświetla aureola, która przesłania krzyż i daje wrażenie oddzielenia postaci od całej sceny, jakby Jezus przenosił się już do innego obszaru albo był w nim cały czas, jednocześnie będąc tutaj. Patrzy w dół, jego wzrok skierowany jest na gąbkę, którą mają mu podać do ust. Jest bliski, jego sylwetka wychodzi z obrazu do widza, bardzo ludzki w tym spojrzeniu spragnionego człowieka. Jednocześnie silne światło otaczające jego postać wynosi go już ponad zwykły, ludzki wymiar.
To wielki obraz pod każdym względem – kompozycji; subtelnych przejść kolorystycznych – wszystkich tych karminowych czerwieni, przytłumionych zieleni i błękitów; psychologicznych portretów postaci; dokładności w odmalowaniu licznych detali od uprzęży końskich po liny i inne przybory ciesielskie, ale przede wszystkim niesamowita jest jego atmosfera. Burzowe niebo, błyski światła nad doliną, ciężkie od deszczu chmury, sprawiają, że odczuwa się napięcie nawet w przyrodzie. Cały świat uczestniczy w tej okrutnej scenie, kaźni Boga, ale to te posępne niebo najlepiej wie co naprawdę się tu dzieje. Wie to też dobrze narrator, malarz, który jest świadkiem oddalonym przez stulecia, a jednak również tam obecnym.