Już starożytni Grecy skonstatowali, że co do zasady, człowiek dąży do przyjemności, a przykrości unika. Podobnie jest z emocjami. Sprawa jest tu jednak bardziej złożona. Jesteśmy nauczeni, że niektóre emocje są „dobre”, a niektóre „złe”. Dobra jest radość, przyjemność, miłość, zachwyt, wdzięczność itp. Zły jest smutek, rozdrażnienie, złość, zawiść, bezsilność itp. Tymczasem kwalifikowanie emocji jako dobre lub złe może powodować blokowanie tych, które za złe uznaliśmy. De facto jednak, problemem nie jest same pojawienie się nieprzyjemnej emocji, co sposób w jaki z nią postępujemy.
Badania wskazują, że ludzie, którzy nie akceptują nieprzyjemnych emocji gorzej radzą sobie ze stresem. Dlaczego tak się dzieje? Funkcja emocji ma charakter informacyjny. Na przykład złość informuje nas o tym, że ktoś naruszył nasze granice. Strach jest reakcją na zagrożenie. Takie emocje pobudzają nas do działania i zabezpieczenia swojego dobrostanu. Emocje, które zamykamy, nie godzimy się na nie, usuwamy ze swojej świadomości, wcale nie znikają. Zostają jedynie schowane do szafy żeby tam rosną w sposób niekontrolowany. Nieprzyjemna emocja staje się złą emocją dopiero wtedy kiedy postępujemy z nią niewłaściwie. Brak akceptacji dla jej istnienia spowoduje, że będzie działała w ukryciu, zwiększając poziom naszego stresu bez jakiegokolwiek nadzoru ze strony naszej świadomości. Pokusa jest silna bo są to emocje, które powodują dyskomfort, z którym nie chcemy się mierzyć. Z kolei, z drugiej strony, pozwolenie emocji na rozrost i zajęcie całej strefy świadomości nie pozwala na żadne efektywne działania. Jest utkwieniem w tej emocji, na przykład w strachu, który nie powoduje już motywacji do działania np. wprowadzenia zmiany, tylko to działanie paraliżuje. Zarówno wyparcie nieprzyjemnej emocji ze strefy świadomości jak i pogrążenie się w niej są niewłaściwymi strategiami.
Co zatem zrobić z nieprzyjemną emocją? Przede wszystkim trzeba uświadomić sobie, że ona istnieje, zauważyć ją. Warto zadać sobie pytanie z czego ona wynika, o czym nas informuje i co możemy z tym zrobić. Warto dobrze obejrzeć tą emocję. Czy nie jest na przykład nadmierna, czy nasza reakcja emocjonalna jest na pewno adekwatna do sytuacji. Zadać sobie pytanie co mogę z tą sytuacją zrobić i z reakcją na sytuację. Jako programowy hedonista dążący do przyjemności, miałam trudności z akceptacją tego, że emocje nieprzyjemne są częścią życia i nie znikną, bo ja się gniewam na ich istnienie. Teraz staram się traktować taką emocję jak dziecko, które potrzebuje uwagi. Potrzebuje żeby go zobaczyć, pogłaskać po głowie, dać mu przyzwolenie na to, że czuje się gorzej. Można uruchomić działanie na zasadzie analizy:
– konstatacja: o weszłam w kałużę, nóżki mi się zmoczyły, stoję w kałuży i jest mi mokro w nóżki i nie jest to w ogóle fajne: czyli np. jestem smutna, nie ma co zaprzeczać, odczuwam smutek i nie muszę od tego natychmiast uciekać;
– diagnoza: jak to się stało, że wlazłam w kałużę, co to za kałuża – faza orientacji w terenie: jestem smutna, dlaczego jestem smutna? Co mi to mówi? – np. jestem smutna bo powieliłam stary schemat, którego miałam już nie powtarzać więc poniosłam w swoich oczach porażkę;
– sprawczość: co mogę zrobić żeby opuścić kałużę?: co mogę zrobić z sytuacją, która spowodowała ten stan, czy są jakieś możliwości działania? – faza działania: jeżeli są – mogę podjąć działanie, jeżeli nie: muszę postarać się pogodzić z tym, że takiej możliwości nie ma – brak akceptacji będzie potęgował emocje – obok trudnej emocji dodatkowo pojawi się frustracja z powodu jej istnienia – tymczasem życie nie składa się z samych radosnych wydarzeń i inne nie będzie;
– pogodzenie się z emocją, zaakceptowanie, że jest częścią życia, spojrzenie na nią z wyrozumiałością: tak mam prawo być smutna, smutek też jest częścią mnie, nie jestem gorsza czy ułomna bo odczuwam smutek, nie muszę wstydzić się tego, że mam gorszy dzień;
– wyjście: zazwyczaj takie potraktowanie emocji powoduje, że jej siła zacznie słabnąć i wtedy odkryjemy, że możemy opuścić kałużę, że kałuża nie jest wieczna i czeka na nas jeszcze niejedna kałuża. Po prostu kałuże się zdarzają.
Brzmi to prosto, ale tak naprawdę wcale takie nie jest. Jestem jednak przekonana, że najgorsze co można zrobić to:
– udawać, że kałuży nie ma – trudno jest wyjść z kałuży jeżeli nawet się nie widzi, że się do niej weszło, niestety trudne emocje trzeba przeżyć, nie ma innego wyjścia;
– stać w kałuży i w nieskończoność oglądać kałużę – zbyt długa i nadmiarowa obserwacja kałuży spowoduje, że będziemy się w nią zapadać i w końcu nie zdołamy się ruszyć.
Nieprzyjemne emocje nie są złe, kiedy przeżywa się je w odpowiedni sposób. Dotyczy to nas wszystkich, są naszym zbiorowym zadaniem. I są do przeżycia. Jak pogoda na przełomie września i października: ranek zaczynał się mokrym, zimnym listopadem i było mało przyjemnie, a po południu świeciło złote, wrześniowe słońce i było miło. Wiem, że slogan czasem słońce, czasem, deszcz to banał, ale banał prawdziwy. Każda nieprzyjemna emocja przemija, chyba że jej na to nie pozwolimy.