Ostatnio kolega Janusz opowiadał rozmowę zasłyszaną w autobusie. Starszy pan tłumaczył pani na czym cały ten świat polega, podając jako wyjaśnienie wszystkich właściwie zjawisk, spiskową teorię dziejów. Zostawiam zupełnie na marginesie rozważania na temat wiarygodności teorii tego typu. Chcę tylko powiedzieć, że mam silne wrażenie, że ten pan nie miał raczej problemów z sensem życia. Dlaczego?
Dlatego, że jego świat był poukładany, zawierał spójna teorię wszystkiego, posiadał umotywowane wyjaśnienie tego, co się wokół niego dzieje. Tu nie ma miejsca na dylematy w rodzaju – a po co to w ogóle, a dlaczego, a jak do tego się ma moja egzystencja. On wie dlaczego, po co i jak. Międzynarodowy spisek wyjaśnia wszystko. Ten pan ma małe szanse na depresję. Żyje w świecie, w którym wszystko się ze sobą łączy, jest ogarniane i alleluja – sensowne.
Nie namawiam oczywiście nikogo do tworzenia sobie spiskowych teorii dziejów i poprzez nie wyjaśniania sensu życia. Chce powiedzieć tylko tyle na tym przykładzie, że im więcej znajdujemy połączeń pomiędzy zjawiskami, tym bardziej sensowne wydaje nam się życie.
Jeżeli spojrzymy na całość przyrody, odnajdziemy w niej ogromną ilość zależności. Ekosystemy są zespołami wzajemnych oddziaływań. Na przykład – jeżeli w danym ekosystemie wytrzebimy drapieżniki, roślinożercy rozmnożą się do tego stopnia, że w końcu zeżrą dostępną roślinność i nie będą miały zasobów. Świat to jeden wielki system zależności. Dzieła natury są pod tym względem fascynujące. Można szukać takich połączeń przez całe życie i życia nie starczy.
Podobnie jest z jednostkowym życiem człowieka. Historia każdej jednostki to historia wielu wątków, które się wzajemnie przenikają. To, że twoja matka robiła rzecz A skutkuje w przyszłości tym, że ty robisz rzecz B. Na przykład nadopiekuńcza matka tworzy niesamodzielne dziecko. Ojciec alkoholik tworzy DDA. DDA wiąże się z alkoholikiem. Wszystko się ze sobą łączy. Jedne zjawiska wynikają z drugich. Czasami wystarczy narysować sobie taką mapę swojego życia, żeby lepiej się poczuć. Czasami trzeba na tę mapę inaczej spojrzeć, albo rozwikłać supły, które gdzieś po drodze się porobiły. W każdym razie, nie jest to zestaw elementów, które latają bez składu i ładu. To raczej puzzle, które dadzą się układać. Bywa, że ich układanie jest bolesne, ale można w tym też widzieć świetną zabawę.
Mam nieodparte wrażenie, że losy człowiecze również dzieją się na podobnej zasadzie. Czasami wydaje się, że wszystko się wali, koniec świata, spadamy głową w dół na beton. A potem zjawiska widziane z szerszej perspektywy i z perspektywy czasu, często zupełnie zmieniają swoją charakterystykę. Bo na przykład okazuje się, że ta katastrofa nie była żadną katastrofą tylko szansą, żeby przełożyć swoje życie na zupełnie inne tory. Kryzys był momentem, który został wykorzystany dla przemiany. Szklanka się rozbiła i bardzo dobrze, bo w środku była trucizna.
Człowiek jako taki, konkretna jednostka to też pewne terytorium. Pewna wieloelementowa przestrzeń. Spotyka się ludzi, którzy przypominają spokojne tafle jeziora, poukrywane gdzieś pośród zielonych dolin, organizmy uporządkowane, trwające w miejscu. Spotyka się ludzi, którzy są jak rwąca rzeka pośród gór, ciągle w jakimś biegu, starają się dotrzeć do trzystu miejsc na raz. Są ludzie, którzy nie stworzyli z siebie żadnego spójnego krajobrazu, trochę w nich tego, trochę tamtego, jakieś to porozrywane. To im właśnie najbardziej przydaje się tworzenie map.
To od nas w dużym stopniu zależy jak na to wszystko spojrzymy. Czy będziemy widzieć zależności, słyszeć echa zdarzeń, dostrzegać znaczenia, czy tkwić w pokawałkowanym świecie, w którym nic się ze sobą nie łączy.
Znacznie trudniej jest dostrzec połączenia, kiedy obraz rzeczywistości w głowie człowieka już z jakichś powodów został rozbity. To właśnie jest świat depresji. Świat braku sensu. Wtedy albo pozostaje się w takim świecie, albo siada się w kucki i stara się krok po kroku układać od nowa elementy. Fragment po fragmencie, kawałek po kawałku. Brzmi to prosto, ale zapewne jest bardzo trudne w takim stanie.
Tropienie zależności jest, moim zdaniem, niezłą zabawą detektywistyczną. Pytanie – dlaczego tak zareagowałam, co za tym stoi, może otworzyć całe nowe strefy nieznanych wątków. To jest rysowanie mapy. Mapy siebie, swojego życia, otoczenia, środowiska.
Mapa pozwala nam się odnaleźć w terenie.
Może się okazać, że jeżeli zbudujesz sobie mapę, okaże się, że znajdujesz się w miejscu, które jest całkiem sensownym terytorium, że widzisz, jakie elementy oddziałują jeden na drugi i że można te oddziaływania kształtować. Łatwiej wtedy działać, łatwiej podejmować decyzje, łatwiej żyć.