W zeszłym tygodniu jedliśmy kolację na mieście. Zamówiłam hamburgera ze średnio wysmażoną wołowiną. Dostałam gigantyczną kanapkę z frytkami i sałatką. Wszystko było pyszne. Po zjedzeniu połowy byłam już tak syta, że ledwie mogłam się ruszać.
Czy skończyłam jeść? Nie. Frytki były tak pyszne, że nie mogłam się im oprzeć więc po prostu musiałam znaleźć dla nich miejsce. Czy było to dobre dla mojego zdrowia? Nie.
Wieczorem bolał mnie brzuch i nie wykonałam ćwiczeń, mimo że obiecałam sobie, że będę je robić codziennie. Były to skutki braku umiarkowania w jedzeniu i piciu.
Chyba żaden z grzechów nie jest tak widoczny w kulturze Zachodu w jej amerykańskiej wersji, jak nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Szacuje się, że nawagę ma 2/3 mieszkańców USA. Ponad 30 % populacji cierpi na otyłość. Europa podąża tym samym tropem. Polska zajmuje 5 miejsce w rankingu otyłości na kontynencie. Mówi się o globalnej epidemii otyłości. Oczywiście nadmierne spożywanie pokarmów nie jest jej jedyną przyczyną. Znaczenie ma także jakość jedzenia i brak ruchu. Nie wymyślono jednak jak na razie lepszej diety niż dieta żreć mniej.
Każdy grzech jest zakłóceniem równowagi. W przypadku nadmiernego objadania się mamy do czynienia z przekroczeniem normy spożycia, która ma zapewnić ciału energię potrzebna do przetrwania. Dalsze jedzenie nie ma uzasadnienia w konieczności. Jego uzasadnieniem jest przyjemność. Jedzenie jest najłatwiejszą formą dostarczenia sobie przyjemności. Dlatego ludzie tak łatwo „zajadają” swoje problemy czy pocieszają się smakołykami. Nie ma nic prostszego niż otworzyć lodówkę. Wysiłek fizyczny, który powoduje wydzielenie endorfin, a co za tym idzie polepszenie samopoczucia jest dużo trudniejszy. Przekąski przed telewizorem na wygodnej kanapie to prosty sposób na ucieczkę. Niestety w dłuższym okresie rozliczeniowym krótkotrwała ulga staje się źródłem rosnących problemów.
Ledzie cierpiący na nadwagę czy otyłość w dalszej perspektywie będą musieli zmierzyć się z dolegliwościami, które powoduje ten tryb życia. Problemy z krążeniem, cukrzyca, ciągłe zmęczenie, kiepska kondycja, dla której wyzwaniem jest nawet wejście po schodach. Problemy psychologiczne związane z brakiem akceptacji swojego wyglądu. To tylko niektóre konsekwencje obżarstwa.
Ostatnimi czasy Wielka Brytania, gdzie odsetek osób otyłych jest najwyższy w Europie, podjęła walkę z tym zjawiskiem. Świetne programy w publicznej telewizji pokazują ludziom, że nadwaga i nadmierne spożycie cukru powodują szybsze starzenie się organizmu. Wiek ciała często przekracza wiek wynikający z metryki. W wielu przypadkach nawet o kilka dziesiątek lat. Dlatego ludzie stosunkowo młodzi, na przykład w wieku 45 lat czują się jakby byli starcami. W istocie ich ciała mają po 60 – 70 lat. To właśnie współczesny paradoks dobrobytu. Jego geneza to nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Korzystanie z bogatej oferty konsumpcjonizmu bez granic.
Nadmierne spożycie nie ogranicza się do jedzenia. To źródło wszelkich uzależnień – od alkoholu, przez narkotyki do uzależnienia od telewizji czy komputera. Każde prowadzi do braku harmonii i ostatecznie problemów życiowych. Życie oparte na korzystaniu z przyjemności w nadmiarze to życie miałkie i puste. Nawet jeżeli przyjemności to błahostki typu podjadanie. Znakomicie odzwierciedla to cytat z „Listów starego diabła do młodego” C.S. Lewisa: „(…)Nicość jest bardzo mocna: dość mocna, by wykraść najlepsze lata człowieka, które mijają niepostrzeżenie, spędzane nawet nie w upojeniu grzechem, lecz na ponurym błąkaniu się myśli, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w jakim celu; na zaspokajaniu zaciekawień tak słabych, że człowiek tylko połowicznie zdaje sobie z nich sprawę; na bębnieniu palcami po stole i machaniu nogami; na wygwizdywaniu melodii, których nie lubi; na pogrążaniu się w labiryncie marzeń, którym brak nawet zmysłowości i ambicji do uzyskania jakiegoś posmaku (…). Powiesz, że są to bardzo małe grzechy (…). Nie ma znaczenia to, jak małe są przewinienia, pod warunkiem, że łącznym ich efektem będzie stopniowe odsuwanie się od Światła (…).
Porzucenie takiego trybu życia i wiążących się z nim rytuałów nie jest sprawą prostą. W ten weekend wiedziona łakomstwem znowu kupiłam za dużo jedzenia i część zapewne trzeba będzie wyrzucić. W Polsce wyrzucamy, mam na myśli gospodarstwa domowe, ok. 2 mln ton rocznie. To przerażające biorąc pod uwagę fakt, że są rejony świata, w których ludzie permanentnie cierpią z niedożywienia. Pocieszam się, że i tak kupuję mniej niż kiedyś. Wiem jednak, że przede mną długa droga uczenia się umiaru w imię dobrego życia. Na razie ograniczyłam spożywanie słodyczy.