Mówi się, że Apple, jeżeli chodzi o seriale, to nowe HBO. Coś w tym jest. Apple ma już na koncie bardzo dobre produkcje: „Rozdzielenie”, „Silos”, „For all mankind”, „Fundacja”, w tym roku dołączył do nich „Sugar” z Collinem Farrelem w podwójnej roli: odtwórcy głównej postaci i producenta wykonawczego. Serial docenią szczególnie wielbiciele estetyki kryminału noir, do których się zaliczam, ale trzeba zaznaczyć, że jakość tej produkcji powinna docenić szeroka gama widzów, bo „Sugar” to serial zacny.
Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy Collin Farrel dobiera repertuar perfekcyjnie i pokazuje, że jest jednym z najlepszych aktorów swojego pokolenia. Nominacja do oskara za najlepszą rolę męską, „Pingwin”, który zbiera świetne recenzje – jest moc. Nieźle jak na etatowego przystojniaka. W dodatku bardzo dobrze się starzeje, co nie jest wcale takie oczywiste w przypadku ładnych chłopców. Collin Farrel z czasem tylko zyskuje. W przypadku „Sugar” również nie zawodzi. Tworzy postać nieoczywistą, zniuansowaną, udowadniając, że nominacja do oskara to nie był przypadek.
Punktem wyjścia dla kluczowej postaci serialu – Johna Sugar jest znana w literaturze i kinie figura mrocznego detektywa o skomplikowanej osobowości, w stylu Phillipa Marlowe. Estetyka czarnego kryminału jest oczywistą inspiracją dla tego serialu. Widać to na każdej płaszczyźnie: w sposobie opowiadania i obrazowania, muzyce, detalach. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie jak u Chandlera. Poza tym mamy szlachetnego detektywa z problemami i zasadami, wielkie pieniądze i brudne sekrety. I przede wszystkim klimat, charakterystyczny dla kryminału noir:
„There’s a moon over Bourbon street tonight
I see faces as they pass beneath the pale lamplight I’ve no choice but to follow that call The bright lights the people and the moon and all (…)”.„Bourbonn street” Stinga doskonale pasuje do tej atmosfery. I szklaneczka whisky. W dodatku „Sugar” jest serialem wyjątkowej urody. Zdjęcia są piękne, kadry przemyślane, wzrok podąża za liniami ruchu, które doskonale wpisują się w scenografię, co sprawia, że „Sugar” bardzo przyjemnie się ogląda. Wygląda to tak jakby obrazy art deco ożyły. Szczególnie widoczne jest to w ujęciach fantastycznego auta, którym John Sugar się porusza ze swobodną elegancją. Przy czym oprawa muzyczna jest świetnie zsynchronizowana z ruchem i dopełnia obraz. Można być pod dużym wrażeniem tak dobrze skomponowanej produkcji.
Wystarczyłby mi sam klimat noir i wysmakowana strona formalna, ale okazuje się, że fabuła również jest intrygująca, wyraźnie twórcy mają większe ambicje niż ładne obrazki. Serial obfituje w zaskakujące zwroty akcji, przy czym główny twist zmienia reguły gry w sposób kompletnie nieoczekiwany. Serial wydawał mi się kompletny więc moją pierwszą reakcją było: a to właściwie po co ?, ale ostatecznie uważam, że może to prowadzić do bardzo ciekawego, drugiego sezonu, który podobno ma nastąpić. I bardzo dobrze bo to jeden z ciekawszych seriali ostatnich lat.