Zakochanie zdaje się nam cudownym stanem, pełnym uniesień i pocałunków w świetle zachodzącego słońca. W społeczeństwach zachodniej Europy wciąż żywy jest romantyczny wizerunek miłości. Miłości jako romantycznego połączenia dwóch stęsknionych połówek tego samego owocu. Miłości, która nad poziomy wylata i góry przenosi. Jesteśmy piewcami mitu zakochania się od pierwszego wejrzenia, bezinteresownego i czystego aktu wyboru serca.
Niestety często okazuje się, że wybór naszego serca prowadzi na manowce. Po pierwszych porywach płonących uczuć, które trwają zwykle od pół roku do roku, codzienność udowadnia, że śmieci nie wyniosą się same, a dwie połówki okazują się dwiema połówkami, ale nie tego samego jabłka, lecz jedno jabłka a drugie kiełbasy na przykład.
Pierwszy miłosny okres charakteryzuje się bowiem, prawie we wszystkich wypadkach, zaawansowaną ślepotą, która ukazuje obiekt westchnień, zależnie od płci zakochanego, jako boga Apolla lub boginię Afrodytę. Tak w „Śnie nocy letniej” opisuje to zjawisko Szekspir:
Rzecz najmniej godną miłości, niestety,
Miłość przemienia w kształt pełen uroku.
Serce snom wierzy, nie trzeźwemu oku,
Stąd na obrazach Kupidyn ma skrzydła,
Ale jest ślepy. Rozsądku prawidła
W snach się nie liczą – rozum moc swą traci (…).
Stan ten przypomina z lekka chorobę psychiczną, ponieważ z reguły charakteryzuje się przynajmniej połowiczną utratą władz umysłowych. Często powoduje, że znajdujemy się w sytuacji podobnej do bohaterów „Snu nocy letniej”, którzy zaczarowani przez magiczny kwiatek, sprowadzający na nich miłość, uganiają się po lesie za sobą nawzajem jak obłąkani. Helena biega za Demetriuszem, Hermia za Lizandrem, Lizander najpierw za Hermią potem za Heleną, Demetriusz podobnie. Tworzą wspólnie kompletny cyrk, w którym brzmią poematy do niewieścich wdzięków, wyrzuty kierowane ku niewiernym mężczyznom, kłótnie kobiet, które jeszcze niedawno były oddanymi przyjaciółkami. Bohaterowie nie zważają na głód, chłód i niebezpieczeństwa, bo serce ich woła i rzuca nimi tu i tam po puszczy.
Odzwierciedlenie tej sytuacji widzimy także na drugiej płaszczyźnie akcji – w świecie magii. Na skutek działania tego samego kwiatka, dumna królowa elfów zakochuje się w amancie o głowie osła. Z poświęceniem pielęgnuje swojego ukochanego, podsuwa mu pod nos najlepsze kąski, oddaje mu na usługi swoich poddanych i zbiera dla niego kwiaty. On ryczy w odpowiedzi od czasu do czasu, jak to osioł. Czyż nie zdarzają się takie mariaże? Ona – miła dziewczyna, on – buc z głową osła lub odwrotnie – on – porządny chłopak, ona – zołza bawiąca się jego uczuciami. Mimo to, zakochani podążają za obiektami swoich westchnień, a raczej za wyimaginowanym obrazem tych obiektów, idealizowanym przez uczucie. Bowiem jak mówi u Szekspira Tezeusz:
W mózgach kochanków i szaleńców kipi
Nadmiar fantazji, tworzącej złudzenia
W tempie, za którym nie nadąży rozum.
Po jakimś czasie jednak zaczarowany kwiatek zawsze traci moc. Może zatem nie warto oddawać się bez reszty jego urokowi/zaklęciu? Jest taka urocza piosenka, śpiewana w Kabarecie Starszych Panów: „Kaziu, Kaziu zakochaj się”. Parafrazując: Kaziu, Kaziu zakochaj się, ale pomyśl przy tym trochę też.