W tej trudnej godzinie, lektura może pomóc oderwać się od bieżących problemów i czerwonego licznika, który bije każdego dnia. Niestety nasz wpływ na tę sytuację jest właściwie ograniczony do ”zostań w domu”, dlatego proponuję książkowy reset od koronawirusa. Mam parę książek, które sprawdzają się, kiedy zaczynam „łapać doła”. Śmiech korzystnie wpływa na odporność organizmu, więc można sięgnąć po:
„Trzech panów w łódce nie licząc psa” Jerome K. Jerome
Fascynujące jest to, że opis wycieczki Tamizą trzech przyjaciół i psa, stał się na cały świecie niezwykle poczytną lekturą. Wyjaśnia to fakt, że „Trzech panów w łódce..” jest książką wyjątkowej urody. Bezpretensjonalna i lekka opowiastka sprawia, że uśmiech nie schodzi z twarzy czytelnika. Jednocześnie autor przemyca również ciekawe refleksje na temat żywota człowieka oraz charakteru foksteriera zwanego Montmorency. O ile trzech panów miało swoje pierwowzory w rzeczywistości (narrator to sam autor), to Montmorency jest postacią fikcyjną. Szkoda, bo fajny z niego koleżka. Zaręczam, że „Trzech panów w łódce…” potrafi przenieść w świat beztroskiego lata, a chyba wszyscy tego teraz potrzebujemy.
„Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej” Jaroslav Hašek
Obok „Paragrafu 22” Hellera, „Przygody dobrego wojaka Szwejka…” to chyba najbardziej znany manifest antywojenny w historii literatury. Wojak Szwejk uprawiał taktykę, która w sposób nie wzbudzający przesadnych podejrzeń, ratowała go od udziału w działaniach zbrojnych. Mianowicie, wybitnie skutecznie udawał idiotę, który do niczego się nie nadaje. Opisy jego komicznych starań o uznanie za największego niedojdę na froncie, w żaden sposób nie straciły na aktualności i są równie zabawne jak prawie 100 temu. W przyszłym roku będziemy obchodzili stulecie wydania pierwszego tomu „Przygód…” więc tym bardziej warto sięgnąć po tę pozycję.
Cykl „Wielki Guslar” Kir Bułyczow
„Wielki Guslar” to cykl nie tylko dla wielbicieli fantastyki. W małym, sennym miasteczku na rosyjskiej prowincji dzieją się rzeczy niezwykłe. Akurat to miejsce wybrali sobie przedstawiciele obcej cywilizacji aby uskutecznić pierwszy kontakt. Żyje tam też wielki umysł epoki – profesor Minc, którego wynalazki wykraczają poza techniczne możliwości współczesnych. Można też natknąć się w sklepie zoologicznym na złote rybki, które spełniają życzenia. Wielki Guslar jest pełen niespodzianek, a opowiadania Bułyczowa niezmiennie bawią. Ciekawym aspektem podróży do Guslaru jest możliwość „zobaczenia” wszystkich tych przygód na tle realiów ZSRR. To dodatkowa smakowitość, która teraz, jest również zabawna, a nie jest tylko relacją z codzienności.
Przygody Mikołajka Jean-Jacques Sempé, René Goscinny
Jedna z tych podchwytliwych książek, która teoretycznie skierowana jest do dzieci, ale najlepiej bawią się przy niej dorośli. Szczególnie dorośli posiadający własne potomstwo powinni odnaleźć się w lekturze Mikołajka i trochę odreagować siedzenie z dziećmi na kwarantannie. Mikołajek kompletnie nie rozumie zasad rządzących światem dorosłych i jego przygody mogą przybliżyć rodzicom perspektywę dziecka. One naprawdę często nie wiedzą o co nam właściwie chodzi. W dodatku perypetie Mikołajka są komiczne i nigdy się nie nudzą. Tak bywa z inteligentnym humorem.
„Śniadanie mistrzów czyli żegnaj czarny poniedziałku” Kurt Vonnegut
Vonnegutem zaczytywałam się jak szalona w szkole średniej. Przeczytałam dosłownie wszystko, co było w bibliotece. I nic nie pamiętam 😊 „Śniadanie mistrzów” przypomniało mi się ze względu na dedykację:
Pamięci Phoebe Hurty, która była mi pocieszycielką w Indianapolis podczas Wielkiego Kryzysu
więc postanowiłam do niego wrócić. I okazało się, że bawię się przy tej zwariowanej, obrazoburczej i upiornie absurdalnej książce równie dobrze jak wtedy, gdy czytałam ją pierwszy raz. I każdemu życzę, by w czasach kryzysu znalazł się ktoś na kształt Phoebe, której ta książka jest dedykowana.