Seria „artefakty” wydawnictwa Mag, tym razem również mnie nie zawiodła. „Odwrócony świat” zabiera nas w przedziwną podróż do rzeczywistości alternatywnej. Właściwie rzeczywistości alternatywne to chleb powszedni gatunku, określanego zbiorczym mianem „fantastyka”, ale wiele zależy od pomysłu na nie. W tym przypadku pomysł jest dobry. I nic nie jest takim jakim się wydaje.
Miasto – maszyna posuwa się wytrwale po wciąż od nowa układanych torach, by dążyć do upragnionego optimum. Tylko życie w okolicach optimum pozwala na względne bezpieczeństwo mieszkańców. Pracowite dążenie do optimum, gdzie „Każde opóźnienie w niekończącej się pogoni za optimum to zła wiadomość.” przypomina mi współczesna gospodarkę, z jej mitem ciągłego Rozwoju. Podobnie jak miasto musi wciąż się poruszać, tak tryby światowej gospodarki wciąż muszą się kręcić. Z tym, że w naszym przypadku, w dodatku, muszą się kręcić coraz szybciej i szybciej, i nie wystarczy, że tory przekładane będę w tym samym tempie. Jest to bowiem gospodarka oparta na długu, co oznacza, że musi wciąż rosnąć żebyśmy mogli spłacać odsetki od długu, który zaciągnęliśmy na jej rozwój. Biegniemy więc coraz szybciej w stronę naszego wymarzonego optimum. „Odwrócony świat” wspaniale pokazuje też co dzieje się kiedy miasto – maszyna musi się zatrzymać. Bo to, że kiedyś będzie musiało się zatrzymać jest pewne jak amen w pacierzu. W opisanym przez Priesta zamkniętym społeczeństwie, niczym w soczewce widać jak do głosu dochodzą czynniki dezintegrujące obowiązujący system, narastające wraz z rozwojem kryzysu. Proces rozpoczyna się oczywiście tam gdzie system, w imię stabilności i „wyższego” celu, dyskryminował i pozbawiał wolnego wyboru. Korozja zaczyna się od pytań i prób zajrzenia za zasłonę milczenia, która system sankcjonuje. W miarę destabilizacji warunków zewnętrznych, coraz trudniej jest kontrolować przepływ informacji i uwiarygadniać system cechowy. Zatrzymanie ruchu miasta musi skończyć się krachem i zmianą całego dotychczasowego porządku.
Sięgając pod „odwrócony świat” nie spodziewałam się tak uderzających analogii do obecnej sytuacji. Nie są oczywiście zamierzone, bo to powieść z 1974 r., jednak opisywane w niej procesy społeczne powtarzają się przez historię. Każdy system ma swoje ograniczenia i potencjał rozpadu. Imperia upadają znikając zupełnie z kart historii.
A teraz właśnie nasza gospodarka, oparta na konieczności stałego wzrostu, zatrzymała się przed przeszkodą nie do ominięcia. I nikt, absolutnie nikt, nie wie co z tego wyniknie. Czy powrót do poprzedniej rzeczywistości będzie możliwy? Czy system czekają głębokie zmiany? I jak będzie wyglądać ta nowa normalność? Czy to tylko rzeka, przez którą trzeba będzie jakoś przerzucić most, czy to już jest „the end beautiful friend”? i świat, który znamy nie wróci już do stanu poprzedniego. W bardzo dobrym dokumencie na temat pandemii koronawirusa pt. „COVID 19: świat w zagrożeniu” padają słowa jednego z komentatorów, o tym, że jest świadkiem tworzenia się nowego światowego porządku. Zobaczymy, o ile będzie nam dane. Z całą pewnością jesteśmy na rozdrożu w naszym „odwróconym świecie”.