Malarstwo

6 obrazów diabolicznych 

Nie będzie żadną niespodzianką, że w tym tygodniu w serii tekstów o malarstwie, piszę o obrazach diabolicznych. Takich obrazów w historii malarstwa europejskiego jest sporo. Znam też bardziej diaboliczne przedstawienia niż te, które wybrałam (niestety), ale pominę je, bo nie chcę przebywać w ich świecie. Te, które wybrałam wydają mi się po prostu ciekawe.

„Dziewica z dzieciątkiem” Jean Fouquet

Dziewica z dzieciątkiem - Jaen Fouquet

Zupełnie niewiarygodne, że to jest przedstawienie Madonny. Do obrazu pozowała metresa króla Francji Karola VII i jest to niewątpliwie portret metresy, w to wątpić nie sposób. Z modnym ówcześnie wysokim czołem i bladą cerą, małymi usteczkami i piersią na wierzchu. Pierś, która wyrwała się na wolność ze stanika Madonny nie powoduje we mnie żadnych skojarzeń z macierzyństwem. Jest jak wyuzdana piłka tenisowa, która wydostała się na zewnątrz żeby epatować swoją golizną. Do tego dochodzą jaskrawoczerwone aniołki. Podkreślają jeszcze zimny, perwersyjny erotyzm sportretowanej damy. Całość sprawia wrażenie zimnej nienaturalności, coś jak oddech piekła.

„Ukrzyżowanie” Matthias Grünewald

Ukrzyżowanie - Matthias Grünewald

Ten obraz bywa wręcz kojarzony z satanizmem. Postać Chrystusa jest powieszona bardzo nisko nad ziemią, co w pewien sposób odbiera jej boskość. To nie bóg, lecz jedynie okrutnie okaleczone, martwe ciało. Wydaje się też osamotnione. Ludzie rozpaczający po śmierci Jezusa są oddaleni od niego. Ciemne tło podkreśla mrok i ponury wydźwięk obrazu. I jeszcze Matka Boska w upiornej bieli. Nigdy nie miałam ochoty dłużej się na pochylić się nad tym obrazem i dokładnie przyjrzeć. Ta ekspresja turpizmu przeraża mnie zbyt bardzo.

„Gabrielle d’Estrées i jedna z sióstr w kąpieli” Szkoła Fontainbleau

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dwie blade damy wyglądają jak oddane członkinie loży satanistycznej. Ma się wrażenie jakby w pokojach, ukrytych gdzieś w dalszych planach obrazu, odbywały się orgie albo tajemnicze obrzędy. Diaboliczna jest też ostentacyjna perwersja tego obrazu. Eleganckie szczypanie sutka. Dwuznaczny wyraz różowych usteczek pań w kąpieli. Płonący na drugim planie w kominku nikły ogień. Wszystko to składa się na erotyzm tego płótna. Jest to jednak erotyzm zimny, jakby kalkulowany erotyzm eksperymentów markiza de Sade. W dodatku pierścionek okazywany przez damę, która jest obiektem libertyńskiej pieszczoty kojarzy mi się z symbolem zapłaty za usługę. Jakby sam diabeł był autorem tego dzieła.

„Saturn pożerający jedno ze swoich dzieci” Francisco Goya

Saturn pożerający jedno ze swoich dzieci - Francisco Goya

Jeden z tzw. Czarnych obrazów, namalowanych na ścianach Domu Głuchego, który Goya zamieszkiwał w późnym okresie swojej twórczości. Nie były przeznaczone dla oczu publiczności. W moim odczuciu są to malowidła przedstawiające treści podświadomości. Są mroczne, utrzymane w ciemnej palecie barw. Zgodnie z mitem Saturn pożerał swoje dzieci ze strachu przed tym, że zabiorą mu władzę. Wcześniej zgładził własnego ojca, by władzę zdobyć. Pożeranie odzwierciedla więc przeniesienie na dzieci własnych żądz. Obraz kojarzony jest z lękiem przed starością, utratą sił witalnych, które uosabia pojawienie się dziecka, przypominające o odchodzeniu, starzeniu się. Dzieci w jakiś sposób przecież „zastępują” swoich rodziców. Podświadomość broni się przed takim procesem.

Według mnie jednak nie ma obrazu, który lepiej odzwierciedlałby sam akt pożerania. Monstrum, które bez opamiętania pochłania drugiego człowieka. Szatan żywi taką żądzę. Pragnie dusz, by się nimi żywić, pochłonąć je. Jednocześnie jego głód jest niemożliwy do nasycenia. Taki głód pochłonięcia drugiego, jego energii życiowej obrazuje „Saturn pożerający swoje dzieci”. Jest też obrazem, który może być również kolejnym skutkiem wszystkich okropności wojny, które odcisnęły swoje piętno na dorobku Goi. Obrazem świata, który pożera swoje własne dzieci. Goya jest jednym z malarzy, który najbardziej mnie fascynuje z wielu powodów. Nie tylko z uwagi na walory malarskie (potężne), ale też dlatego, że stanowi świadectwo przemiany i ewolucji człowieka jakim był Goya. „Saturn” jest wielkim obrazem, szaleństwem barwy i krzykiem motywu. Goya dosłownie widział diabła. W innych jego wizyjnych obrazach można zobaczyć to bardzo wyraźnie. Nigdzie jednak chyba tak wyraźnienie jak w Saturnie. O dziele Goi można by jeszcze długo. Jednak – ukłony dla przyjętej formuły tekstu, więc stawiam kropkę, która znaczy milczenie.

„Nocna mara” Henry Fuseli

Nocna mara - Henry Fuseli

Obraz, swego czasu, o ogromnej popularności. Jak często zdarza się w sztuce, sława obrazu związana jest z szokiem jaki wywołał podczas pierwszej wystawy. Panie mdlały. Jest sugestywnym przedstawieniem nocnych koszmarów. Nie tylko jednak. Monstrum, które przygniata pierś kobiety pogrążonej we śnie jest ciężarem, który wyraźnie ją gnębi. Potworna głowa konia z wytrzeszczonymi oczami, rżąca ze śmiechu i wyraźnie zadowolona, jest szatańska w swojej satysfakcji. W obrazie pobrzmiewają erotyczne nuty, jednak mają one ciemną barwę. Jest w tym erotyzmie coś wyuzdanego i nieczystego, jakby przedsmak opętania. Życzę tej kobiecie, aby obudziła się ze swego snu, ale wiem jednocześnie, że nie będzie to łatwe.

„Studium według portretu papieża Innocentego X pędzla Diego Velaqueza” Francis Bacon

Inspiracja powstania jest oczywista – Diego Velazquez, papież Innocenty X. Bacon był zafascynowany dziełem Velazqueza, namalował ponad czterdzieści interpretacji tego płótna. To co zrobił z tym obrazem jest oszałamiające. Wygląda jakby WYJĄŁ z tego portretu całą ciemną stronę modela. WYDOBYŁ JĄ SPOD SKÓRY I OBNAŻYŁ. Portret Velazqueza, niezwykle przenikliwy, ukazuje niewątpliwie mroczną część osobowości portretowanego. Bacon uzewnętrznia ją i to co Velazquez był w stanie ukryć w kolorze, subtelnej aluzji barwnych tonów, wyrazie twarzy, który zdradza psychologiczny wymiar grozy i wręcz okrucieństwa tej postaci, Bacon ukazał w sposób bezpośredni. Pomysł wyjęcia części obrazu i pokazania jej w ten sposób jest przebłyskiem geniuszu. Ekspresja jest niezwykle silna i stanowi też wyraz głębokiej analizy. Zawsze bałam się tych obrazów z serii papieskiej. One krzyczą piekłem.

Tak sobie pomyślałam, że jednak nie chcę, żeby ten obraz i słowa były ostatnim co zostaje po przeczytaniu i żeby to złagodzić, zwłaszcza, że jest wieczór, cytat „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, który lubię bardzo

– To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata.
Kot poczuł się dotknięty i aż podskoczył na krześle.
– Na litość boską, królowo – zachrypiał  – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.

A o Mistrzu i Małgorzacie będzie w przyszłym tygodniu :). Pozdrawiam.