Przyszło mi na myśl, że jabłuszko nadgryzione, jako logo marki Apple, może nie być przypadkowe. Może nie jest to myśl odkrywcza, ale produkty Apple wodzą nas na pokuszenie jak to jabłko w raju Ewę. Osobiście nigdy nie byłam zauroczona tak bardzo, by pobudzały moją wyobraźnię, ale przyszła kryska na Matyska. Spodobał mi się zegarek.
Apple Watch – Jabłko Zegarek posiada rozliczne funkcje, niemalże życiowe, aż dziwne że nie śpiewa. Urządzenie jest wyposażone w baterie sensorów, na przykład pulsometr, do tego mapy, wyświetla powiadomienia ze smartfona i dysponuje aplikacjami, między innymi fitnessowymi. Ponadto będzie dostępne w dwóch rozmiarach i trzech odsłonach – w kolorze stali, barwie starego złota i wersji sportowej. Do tego sześć różnych pasków, czyli dla każdego coś miłego.
Jednak, moim zdaniem, najbardziej pobudzającą wyobraźnię właściwością Apple Watch jest wprowadzenie nowego rodzaju komunikacji. Zegarek używa komunikacji pozawerbalnej. Dotykasz ekranu i osoba, do której wysyłasz komunikat odbiera twój dotyk jako wibrację. Rysujesz na ekranie uśmiechniętą buzię, a twój partner widzi ją w tym samym czasie na swoim ekranie. Łączność jest jeszcze bliższa, bardziej bezpośrednia. Możesz przekazać puls swojego serca bliskiej osobie w tym samym czasie, w którym ono wygrywa swój rytm. To już nie jest komunikacja w rękawiczkach. To bliskość pomimo odległości. Nazywają to digital touch. Jak w piosence Genesis „Invisible Touch”
She seems to have an invisible touch, yeah.
She reaches in, and grabs right hold of your heart.
Właśnie ta funkcja Apple Watch spodobała mi się tak bardzo, że moja pobudzona wyobraźnia wygenerowała jego przyszłe wersje. Pamiętam, chyba z kreskówki The Jetsons zegarek, który wyświetlał trójwymiarową głowę rozmówcy. To jest inspiracja dla mojej fantazji na temat Apple Watch. Sprzęt, który noszony na nadgarstku, będzie zawierał w sobie wszystkie funkcje komunikacyjne i nie tylko. Na przykład – naciskam przycisk, a w przypadku Apple Watch, chyba powinnam powiedzieć – mówię do zegarka i wyświetla mi się obraz 3D mojego rozmówcy. Wyobrażam sobie jak to będzie wyglądać w autobusie komunikacji miejskiej. Pojawia się głowa mojej mamy, która pyta czy wpadnę w sobotę. Już widzę cały autobus pełen ludzi z głowami innych ludzi na rękach. Ponadto zegarek zatroszczy się o mnie na milion innych sposobów. Zmierzy mój puls, poinformuje o wskazanych w celu jego obniżenia działaniach, w tym zaproponuje funpage na Facebooku, który będzie sprzyjał relaksowi oraz wskaże najbliższy salon masażu, a może nawet sam wstrzyknie środki uspokajające. Albo na przykład powiem do zegarka – zdjęcie – a on wtedy bezbłędnie, w jednej nanosekundzie wyłapie obiekt, o który mi chodzi, wymierzy, zaczaruje i będę miała idealną fotkę na Instagram. Mój Apple Watch Fantasy będzie miał zapewne również wszystkie funkcje, które już posiadają telefony. A ja będę sześćdziesięcioletnią wersją Tomb Rider, która wcale nie chce iść na emeryturę i w pakiecie dostanę też detonator na ultradźwięki, tak na wszelki wypadek.
Przy okazji fantazjowania na temat Apple Watch zamierzam bliżej przyjrzeć się kreskówce The Jetsons i pouprawiać wieczorny powrót do przeszłości, za pomocą którego przeniosę się w przyszłość. Wizja przyszłości z przeszłości. Wrrrr, jak ja lubię retro futuryzm. Zabawne jest obserwować jak część z wynalazków zaprezentowanych w The Jetsons, w taki lub inny sposób została już zrealizowana. Na przykład płaskie telewizory czy automatyczne szczoteczki do zębów (nie w takiej formie jak u Jetsonów, ale jednak). Poza tym rysunek w tej kreskówce jest uroczy – stylistyka i model rodziny rodem z lat 50 czy 60 – tych XX w. przeniesione do XXI r. w, do czasu latających samochodów i ruchomych chodników. Jak trochę pooglądam może pokuszę się o napisanie tekstu, o tym jakie wynalazki przewidzieli twórcy tej kreskówki. Jest tego sporo, jak widzę po pierwszym odcinku.