Od przynajmniej trzech tygodni słyszę, że nadciąga zima. Alarmistyczne wiadomości na portalach internetowych pojawiają się jak Polska długa i szeroka. W ostatnim tygodniu listopada histeria sięgnęła zenitu. Ostrzeżenia IMGW. Śnieg i wichura. Oblodzenia. Temperatura spadnie uwaga!: aż do – 2oC. Co to będzie, co to będzie, gdy spotkamy się na zakręcie i tak dalej.
I zima rzeczywiście przyszła. Radośnie informuję, że w Podlaskim, jednym z województw zagrożonych Armagedonem, spadł pierwszy śnieg. Najpierw sypnęło wielkimi płatkami jak pierzem z poduszki, zawirowało, pogroziło, a potem pięknie prószył puszysty śnieg. W niedzielę drzewa w ogrodzie zbudziły się w ciszy pod cienką warstwą bieli. Temperatura spadła nawet do – 3 oC. Czuć zimę w powietrzu. Zrobiło się bardzo ładnie. Śpieszę wyjaśnić, że na początku grudnia, na naszych szerokościach geograficznych, taki stan rzeczy, był zwyczajowo stanem normalnym, który nie wzbudzał większego niepokoju, z wyjątkiem może zrezygnowanej konstatacji, że zima pewnie znowu zaskoczy drogowców. A teraz okazuje się – Apokalipsa.
Czy my się za bardzo ze sobą nie cackamy ostatnimi czasy? Nasza kultura chodzenia po świecie zaczyna przypominać scenę z „Epoki lodowcowej 3”, w której mamut Maniek każdą gałąź na placu zabaw swojej jeszcze nienarodzonej córki przyozdabia kulką ze śniegu, a jego partnerka próbuje wytłumaczyć mu, że to nie jest możliwe, by ochronić dziecko przed całą przyrodą. Próby Mańka wyglądają kuriozalnie, podobnie jak milion ostrzeżeń przed pierwszym śniegiem, wydawanych w takim tonie jakby rzeczywiście nadchodził koniec świata. Niby lepiej dmuchać na zimne ale…
W piątek rano, w związku z alarmistycznym klimatem wiadomości pogodowych zaczęłam się zastanawiać się, czy my w ogóle powinniśmy się ruszać z Warszawy, bo przecież Armagedon idzie. Pomyślałam jednak, że już tak straszą kolejny tydzień i nic się nie dzieje więc jedziemy. Miałam rację, bo Armagedon okazał się zwyczajnym, niezwykle urokliwym pierwszym śniegiem. Jednak wszystkie te informacje tworzyły klimat zagrożenia wsysający się do głowy, trudno się zatem dziwić, że snułam takie rozważania. Ktoś znajomy ostatnio stwierdził, ze jest coraz więcej morderstw, nożowników i innych zwyrodnialców. Sprawdziłam statystyki – od lat nic się w tym temacie nie zmienia i liczba zabójstw oscyluje wokół 500 rocznie. Jednak news o zbrodni to atrakcyjny news i szybko idzie w eter przyczyniając się do wzrostu poczucia zagrożenia. Ludzie coraz częściej mają problemy psychiczne i cierpią od wewnętrznego niepokoju. Trudno się dziwić. Świat nie jest bezpiecznym miejscem sam z siebie, a ciągłe informacje na ten temat wzmagają jeszcze większe poczucie lęku. Tymczasem strach naprawdę ma wielkie oczy. Proszę zadać sobie pytanie ile razy okazywało się, że to, co było straszne w wyobrażeniach, nie było wcale takie straszne w rzeczywistości? Wcale nierzadko, prawda?
Puenta jednak będzie na poważnie. Jeżeli z okazji pierwszego śniegu newsy będą bić na alarm, to istnieje ryzyko, że kiedy taki alarm naprawdę będzie uzasadniony, wielu ludzi może nie potraktować go serio. Niestety.