Policja zatrzymała już podejrzanego o podpalenie samochodów w Gdańsku. W nocy z 4 na 5 września spłonęło 19 aut. Człowiek zrobił sobie spacer po mieście. Wziął kanister z łatwopalną substancją i zapewnił niezapomnianą noc mieszkańcom Gdańska. Spacerek trwał nieco ponad godzinę. Policja wciąż jeszcze szacuje starty.
Przypominam sobie film „Ognisty podmuch”, w którym inspektor tropiący przyczyny pożarów (Robert de Niro) rozmawia z seryjnym piromanem (Donald Sutherland). Rozmowa ma miejsce podczas przesłuchania przestępcy, które ma warunkować jego wyjście na wolność. Inspektor prowadzi dialog w taki sposób, aby przesłuchiwany przyznał, że chciałby podpalić świat. Chciałby widzieć jak wszystko dookoła płonie. To jest jego żądza, marzenie, niemalże religijne uniesienie. Postać jest świetnie zagrana i ma się wrażenie, oglądając tę scenę, że w jego głowie świat już się pali. On tylko chciałby żeby stało się to rzeczywistością wszystkich ludzi.
Zastanawiam się co powoduje, że człowiek dochodzi do takiego stanu. Jakie wydarzenia mogą być przyczyną, dla której ktoś wychodzi w nocy na ulicę, żeby podpalać świat. Dokonywać aktów destrukcji. Znowu mam filmowe wspomnienie, tym razem z serialu CSI, w którym w jednym z odcinków, jako puenta jest ukazany dialog między bratem morderczyni a policjantką. Brat tłumaczy, że jego siostra miała trudne dzieciństwo. Wtedy policjantka mówi mu, że ona też miała trudne dzieciństwo, widziała jak jej matka schizofreniczka zadźgała ojca nożem. Mimo to nie zabija innych ludzi, nie stała się potworem, jak jego siostra. Takiego dokonała wyboru.
Może są też ludzie, którzy nie mają wyboru. Może piekło, które noszą w głowie nie pozwala im dostrzec, że można inaczej, nic nie widzą spoza swoich płomieni. Może od urodzenia zostali naznaczeni takim przeznaczeniem? Nie ma tam już miejsca na jakiekolwiek akty wyboru. Nikogo takimi pytaniami nie chcę usprawiedliwiać. Biegli sądowi są od tego, aby stwierdzić, czy sprawca czynu jest poczytalny czy nie. Czytałam głosy oburzenia po tym jak autor rajdu po sopockim molo został uznany za niepoczytalnego. Takie rzeczy jednak się zdarzają. Niezdolność do jakiejkolwiek racjonalnej oceny swoich działań.
Choroby psychiczne są przerażające. Najgorszy ich aspekt, w mojej ocenie, to właśnie zupełny brak wolności i opętanie tym co dzieje się w umyśle chorego. Nie wiem jednak, czy nie bardziej przerażające jest, gdy ludzie decydują się na działanie niszczycielskie, mogąc dokonać innych wyborów. Słyszałam kiedyś historię o piromanie, który zdążył podpalić kilka domów zanim został złapany. Okazało się, że był to strażak. Podpalał żeby się wykazać. Zawsze był pierwszy na miejscu zdarzenia i zostawał bohaterem akcji. Był poczytalny. Chociaż osobiście uważam takie zjawiska za rodzaj choroby. Trudno mi uwierzyć, że zdrowa jednostka mogłaby zachować się w taki sposób. Jednak w tym wypadku była to jednostka na tyle świadoma, że mogła dokonywać oceny swoich czynów. I będąc w pełni władz umysłowych podkładała ogień, narażając życie i mienie innych ludzi.
A wojny? Czy wojny nie są podpalaniem świata?