Zawsze uważałam ten utwór za kojący. Jest w nim pocieszenie. Kto by się spodziewał, że to pieśń religijna. Możliwe, że wykorzystuje taką konwencję, żeby pogłębić wrażenie pocieszenia. Jednak trafia do mnie bardziej jako proste wyznanie i prosty przekaz – pozwól temu być.
Pozwól światu być, niech dzieje się to, co się dzieje, nawet jeżeli to czas trudny i niespokojny. Matka Maria przemawia słowami mądrości – pozwól temu być.
Z doświadczenia wiem, że często jest tak, że kiedy odpuścimy i pozwalamy rzeczom po prostu się dziać, wszystko zaczyna układać się samoczynnie. Zazwyczaj mamy też mniejszy wpływ na to, co się zdarza niż nam się wydaje. Martwienie się trudnościami i szarpanie z nimi w swojej głowie, zazwyczaj nic nie daje. Trzeba odpuścić. Ale często tkwimy w złudzeniu, że należy coś robić, działać, starać się. Cały czas myślimy o tym, co nas spotkało. Jakby te myślenie mogło cokolwiek rozwiązać. Nie mówię tutaj o kompletnej abnegacji. Czasami trzeba podjąć konieczne działania, ale to wszystko. Resztę warto sobie darować. Matka Maria mówi słowa mądrości – pozwól temu być.
Sama niestety jestem niecierpliwa i nie do końca udaje mi się ta sztuka. Lecz cóż – pozwolę temu być. Może kiedy odpuszczę to, nauczę się odpuszczać nadmierne zajmowanie się innymi rzeczami.
„Let i be” to bardzo taoistyczny tekst – płyń ze zmieniającym się prądem rzeki, podążaj za rzeczami. Pozwól im być jakie są. Pobrzmiewa tu doktryna wu – wei – nie działania. Właściwie wu – wei to działanie (bycie?) niewymuszone, wyczuwanie fali, wznoszenie się razem z nią i opadanie lub unoszenie się zgodnie z prądami powietrza. Niech sobie płynie. Pozwól temu być.
I nawet wtedy, gdy jest pochmurna noc, jest też światło, które ją rozświetla, aż po sam świt. Większość rzeczy przemija. Kiedy trochę zaczekasz, przeminie i pochmurna noc. Melodia i tekst współgrają idealnie, żeby pocieszać, kołysać nasze poszarpane nerwy. Płyniemy razem z muzyką
Let it be, let it be, let it be
Whisper words of wisdom, let it be.