Relacje

Muminki i katastrofa

Książki o Muminkach należą dzisiaj do klasyki literatury dziecięcej. Uważam jednak, że dorośli mogą odnaleźć w nich nawet więcej niż młodzi czytelnicy. Główni bohaterowie to postaci w dużej mierze archetypiczne lub inaczej – prezentujące różne rodzaje osobowości, z jakim stykamy się w realnym świecie. Mierzą się też z problemami, tak samo jak my. Literatura dziecięca często ucieka od takich kwestii, zupełnie niesłusznie, bo są one częścią życia, także dzieci. Tak jak koronawirus teraz. Przemilczenie tego wcale nie jest dobrym pomysłem. „Muminki” od dawna są dla mnie książkami, po które sięgam, kiedy jest daleko od ok, w celach pomocowych, ponieważ podnoszą na duchu. Tym razem proponuję dużym i małym „Muminki” jako narzędzie samopomocy w obliczu katastrofy.
Motyw katastrofy pojawia się bardzo często w serii o Muminkach. Pierwsze opowiadanie z tego cyklu – „Małe trolle i duża powódź” powstało zimą 1939 r., w czasie wojny. Jak sam tytuł wskazuje, osią akcji jest w nim katastrofa, z którą bohaterowie muszą sobie poradzić. Świat Muminków często nawiedzają zdarzenia niespodziewane i potencjalnie zagrażające życiu: na przykład kometa w „Komecie nad Doliną Muminków”, „Lato Muminków” zaczyna się od wybuchu wulkany, po którym następuje powódź; w „Pamiętnikach Tatusia Muminka” wspomniane jest Wielkie Sprzątanie, podczas którego zginęli rodzice Wiercipiętka, a jednym z ważniejszych wątków „Doliny Muminków w listopadzie” jest katastrofa, która nawiedziła Filifionkę. Filifionce dedykowane jest też opowiadanie z tomu

„Opowiadania z doliny muminków”, które w swej istocie, jest analizą lęku przed katastrofą.

Może wielu to zdziwi, ale książki o Muminkach zawierają ogrom wiedzy na temat katastrofy, zarówno na temat samego zjawiska, jak i strategii radzenia sobie w jego obliczu. Z „Lato w Dolinie Muminków”:

– Czy to jest koniec świata? – zapytała mała Mi ciekawie.
– Wygląda na to – odpowiedziała Mimbla. – Postaraj się być grzeczna, bo teraz już na pewno niedługo pójdziemy wszyscy do nieba.
– Do nieba? – powtórzyła Mi. – Musimy iść do nieba? A jak się można stamtąd wydostać? 

Analiza katastrofy – na przykładzie opowiadania „O Filifionce, która wierzyła w katastrofy”
Filifionka należała do osób, które widziały nadchodzącą katastrofę nawet przy czystym niebie, bo w końcu świat przed katastrofą zawsze wygląda cicho i spokojnie. Na horyzoncie na pewno coś się gromadzi i nawet nie wiadomo co to jest. To perfekcyjna definicja katastrofy – nadchodzi jak grom z jasnego nieba i nigdy nie wiadomo, co to będzie. Myślę, że wielu z nas (jeżeli nie wszyscy) odczuwa podskórny lęk przed nieszczęściem, które na pewno się zdarzy. Jeżeli przeżyliśmy już trochę na tym łez padole, to zazwyczaj mamy świadomość, że za czasami prosperity idą w sposób nieunikniony, lata kryzysu, więc w mniejszym, czy większym stopniu – wszyscy jesteśmy Filifionkami. I uczucie Filifionki, że w obliczu tego co nieubłagane, jesteśmy mali i nie znaczymy nic – też jest uprawnione. Problem Filifionki polega jednak na tym, że jej lęki uaktualniają się także, gdy nic jej nie grozi. Ona zawsze czeka na katastrofę, co uniemożliwia jej normalne życie. Katastrofa jest czymś co się wydarza, i na pewno się wydarzy, błędem jest jednak życie lękiem przed nią. A kiedy się już zdarza, jak w przypadku Filifionki, okazuje się, że sama katastrofa nie jest w połowie tak straszna, jak lęk, który przed nią odczuwała, jak jej własne wyobrażenie katastrofy. I co ważne – nie tylko można je przetrwać, ale staje się też okazją do zmiany. Do wyrzucenia tego wszystkiego, co zbędne zalegało na półkach i trzymało w bezruchu. Jest możliwością przewartościowania i rozwoju, nowym początkiem. Z katastrofą można sobie poradzić i ma ona potencjał wzrostu, co nie znaczy, że proces ten jest bezbolesny.


Strategie radzenia sobie z katastrofą:

Co zatem robią Muminki, kiedy na horyzoncie zdarzeń pojawia się katastrofa?


Działanie – sprawczość

Właściwie w przypadku każdej katastrofy, która zdarza się w świecie Muminków, bohaterowie nigdy nie pozostają bierni. Podejmują nie tylko działania, które mają na celu ich chronić. Podejmują działania również po to, by działać i w ten sposób odwrócić uwagę od tego, co może ich czekać. W „Kometa nad Doliną Muminków” oprócz znalezienia schronienia w jaskini, Mama Muminka wysyła Ryjka i Muminka w podróż do Obserwatorium, właśnie po to, by dzieci nie siedziały i nie myślały o tym, co może ich czekać. Mama Muminka znajduje im zajęcie, by odwrócić uwagę od powiększającej się z każdym dniem komety – to także chroni ich przed poczuciem bezsilności. Jedną z ważniejszych dla naszego zdrowia psychicznego kwestii, jest poczucie sprawczości – tego, że mamy poczucie wpływu na bieg spraw. Myślę, że po części wyjaśnia to też robienie gigantycznych zakupów z okazji koronawirusa – na to jeszcze mamy wpływ, na zrobienie zapasów, by przetrwać. Nawet jeżeli nie jest to do końca uzasadnione – jakoś polepsza humor myśl o tych 20 puszkach fasoli, zeskładowanych na balkonie. Na tej samej zasadzie działa maseczka ochronna na twarz. Mimo, że trylion razy słyszałeś już, że nie chroni przed zakażeniem i tak jakoś lepiej się w niej czujesz. To jest właśnie poczucie, że zrobiłeś, co tylko mogłeś, co tylko się dało. Teraz można już włączyć pracę/książki/filmy/seriale itd., by zająć czymś myśli i przetrwać falę. Podsumowując – z „Małe trolle i duża powódź”:

– Chyba się przejaśnia – odezwał się zwierzaczek, bo chciał odwrócić ich uwagę od przykrej sytuacji. Gnębiło go to, że nie pomagał przy ratowaniu.


Bez paniki

Kiedy w tomie „Lato w Dolinie Muminków” wybucha wulkan i podnosi się fala powodziowa, cała rodzina spokojnie stoi oglądając wybuch, Tata Muminka wyraża pogląd, że teraz będzie dużo przycisków do papieru z lawy, a do domu wchodzą dopiero, gdy na horyzoncie widać falę. Nie biegają w panice, nie robią zapasów, komentują koniec świata i idą na górę położyć się spać. Całe to zachowanie wynika z głębokiej akceptacji tego, że katastrofy się zdarzają. Tak jak zdarza się słońce w letni dzień i deszcz w listopadzie, katastrofy są częścią naszego życia i nic tego nie zmieni. Podczas każdego gwałtownego wydarzenia Muminki zachowują spokój i ogarniają temat bez napięcia. Oazą spokoju jest Mama Muminka, której cierpliwość i stabilność emocjonalna są kompasem dla rodziny w każdym trudnym czasie. Oczywiście Mama Muminka pozbawiana jest bolączek takich jak nagła utrata pracy i brak kasy na raty kredytu, ale ona reaguje śmiechem nawet gdy jej ukochane meble z salonu pływają pod wodą – bo wyglądają interesująco. Działania podejmowane przed, w czasie i po katastrofie czynione są na zasadzie zadaniowej – trzeba sobie poradzić więc sobie radzimy, bez rozdzierania szat i wybuchów histerii. Mama Muminka jest stoikiem, który zawirowania losu przyjmuje z cichym westchnieniem lub przyjmuje je po prostu i dostosowuje się do sytuacji. Tak niestety jest z takimi wydarzeniami, że to one dyktują warunki, a nasze możliwości drastycznie się kurczą. Można wpadać w panikę, albo zżymać się na ten stan lub, jak Muminki – we względnej równowadze starać się robić to, co wszystkie małe zwierzątka robią każdego dnia – starać się przetrwać. Muminki mają też niewiarygodną zdolność radzenia sobie ze stratą, co ułatwia zachowanie spokoju w obliczu katastrofy – z „Lato w dolinie Muminków”:

– Z naszego domu widać już tylko maszt z flagą – powiedział Tatuś Muminka ponuro. Mama Muminka pogłaskała go po łapce.
– To był piękny dom – powiedziała. O wiele lepszy od tego. Ale zobaczysz za jakiś czas przyzwyczaimy się także do tego i wszystko będzie jak dawniej.

Akceptacja śmierci

Bardzo trudno przychodzi nam pogodzenie się ze stratą. Jesteśmy przywiązani do naszych przedmiotów, miejsc, przyzwyczajeń. Najtrudniejsza jest chyba jednak akceptacja śmierci. Zarówno jako zjawiska, które istnieje, jak też śmierci jednostkowej, która dotyka nas osobiście. W świecie Muminków katastrofa traktowana jest jako część koła życia, tak samo również przedstawiana jest śmierć, cytat z „Zima w Dolinie Muminków” mówi na ten temat wszystko:

– Skoro się nie żyje, to się nie żyje – odpowiedziała Too – tiki łagodnie.
– Ta wiewiórka stanie się powoli ziemią. A jeszcze później wyrosną z niej drzewa, po których skakać będą nowe wiewiórki. Czy to takie smutne?

Nie wiem, czy podejście Muminków do katastrofy będzie dla mnie kiedykolwiek osiągalne. To się trenuje – mówi mój mężczyzna, ale na pewno trudniejszy to trening, niż fitness przez telewizorem w czasach koronawirusa. Jednak równie ważny, może nawet ważniejszy.