Przedstawiam zestawienie scen filmowych, które poruszają widza w sposób wzniosły. Sceny te w wielu przypadkach stanowią punkt kulminacyjny lub rozwiązanie historii. To w dużej mierze dzięki nim wracamy wielokrotnie do tych samych filmów. Ponieważ zapadają w pamięć.
Nie ma w tym wyborze żadnej hierarchii, bo nie mogłabym się zdecydować, która z tych scen ma dostać miejsce pierwsze. To same pierwsze miejsca.
„Gwiezdne wojny. Imperium kontratakuje” – „Luke I am your father”
Należę do grona wyznawców “Gwiezdnych wojen”. Nie praktykuję ze zbyt dużym zaangażowaniem, ale za to regularnie. Co jakiś czas po prostu musze obejrzeć „Gwiezdne wojny”. Ale tylko 1, 2 i 3 część, która właściwie jest 4, 5 i 6 czyli tylko „stare” „Gwiezdne wojny”. To się świetnie ogląda. Lata osiemdziesiąte to zresztą złote czasy kina przygodowego. A „Gwiezdne wojny” były najlepsze wśród najlepszych. Lepsze chyba nawet niż „Indiana Jones”.
Scena, w której Luke poznaje prawdę o swoim ojcu jest znakomita. Wszystkie elementy perfekcyjne złożone. Napięcie wzrastające z każdym uderzeniem miecza, z każdym słowem. Twarz Luka Skywalkera, wiatr, przepaść, krawędź na końcu świata i ojciec – wcielenie zła. Ojciec, który reprezentuje wszystko, czemu syn się przeciwstawia. Ta scena zawiera bardzo potężny schemat, na którym opiera się ludzkie dojrzewanie – konieczny bunt przeciwko rodzicom,pozwalający na określenie swojej ścieżki. W dodatku wpisany w opowieść o odwiecznej walce dobra ze złem. „Gwiezdne wojny” musiały odnieść sukces. Opierają się na opowieściach, które dla naszej podświadomości są kluczowe. No i w dodatku jest fajna strzelanka, blastery i te sprawy.
„Łowca androidów” – monolog androida przed śmiercią
Pamiętam dokładnie jak pierwszy raz oglądałam „Łowcę androidów”, jeszcze na kasecie VHS. Byłam już wtedy zafascynowana prozą Philipa K. Dicka i „Łowca androidów” Ridleya Scotta był dla mnie czymś w rodzaju objawienia. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy zjedzą mnie za te stwierdzenie, ale dla mnie ten film jest lepszy nawet niż książka „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach”, która była inspiracją jego powstania. Monolog androida przed śmiercią jest jedną z tych scen, które powodują ten rodzaj łez, które płyną z oczu jakby bezwiednie, bez naszego udziału. Jest po prostu piękna. Jest dziełem sztuki. Zbudowana na prostej symbolice, sile słowa i obrazu. Wspaniale zagrana.
„Wszystkie te chwile rozpłyną się w czasie jak łzy w deszczu. Czas umierać.”.
„E.T.” – scena pożegnania
Scenariusz jest bardzo prosty – sympatyczny kosmita, dziecko, dobra muzyka i przyjaźń bez granic. To scena, podczas której naprawdę trudno powstrzymać się od łez. Taka szkoda, że E.T. musi odlecieć i trzeba się z nim pożegnać po tym jak już wszyscy zdążyliśmy go polubić. Film E.T zawiera ważką tezę, według której kontakt z obcą istotą jest możliwy tylko jeżeli uda nam się powstrzymać od ocen. Dziecko nie ocenia, lecz współodczuwa dlatego udaje mu się stworzyć więź z obcym. Zresztą dzięki temu „E.T.” wzrusza, a scena pożegnania z kosmitą jest jedną z tych, które się pamięta.
„Terminator 2” – odejście terminatora
Scena końcowa, gdy terminator niszczy samego siebie, żeby ocalić ludzkość. Okazuje się w niej bardziej ludzki niż wielu ludzi, których Connorowie spotkali po drodze. Świetnie skonstruowana scena pożegnania. Ostatni akcent – podniesiony kciuk jest nawiązaniem i odzwierciedleniem relacji jaką stworzył młody John Connor z terminatorem. Jest kwintesencją całości filmu i świetnym jego zwieńczeniem. W ogóle, moim zdaniem, „Terminator 2” wciąż jest najlepszą częścią serii. „Hasta la vista baby”.
„Matrix” – „He is the one”
Duet Wachowskich ma tendencję do patosu więc nie może dziwić, że w kulminacyjnej scenie „Matrixa” jest on również obecny. Czekaliśmy na nią od początku filmu. Rozpoczyna się od pocałunku kończy na pokonaniu programu, który jest strażnikiem zniewolonego świata. Moment, w którym Neo zatrzymuje kule jest spełnieniem snu o przebudzeniu. Jak wiele filmów należących do gatunku szeroko rozumianej fantastyki, „Matrix” pod pretekstem scenariusza SF, stawia diagnozę otaczającemu nas światu i opisuje człowieka w nim. „Matrix” był według mnie tak dużym sukcesem, nie tylko ze względu na to, że był nową jakością pod względem realizacji filmu, ale przede wszystkim dlatego, że ludzie odnajdywali siebie w tej historii. Swoje uwikłanie w rzeczywistość i pragnienie wyrwania się z niego.
“Titanic” – scena na dziobie okrętu
Skoro były już romantyczne akcenty ze sceny “He is the one” pojadę już po całości i wstawię słynną scenę z „Titanica”. Wiatr owiewający ich twarze, zachód słońca i rozległy bezkres oceanu. Przed sobą mają cały świat, życie przyszłość i są zakochani. Jedna z najbardziej romantycznych scen w historii kina ma też epicki wymiar.
„Avatar” – powrót Toruk Makto
Scena odkupienia. Jake Sully po zniszczeniu drzewa Na’vi zdaje sobie sprawę, że jako zdrajca jest wykluczony z plemienia, chyba że postawi sytuację w zupełnie innym świetle. Szansą jest zostanie Toruk Makto – jeźdźcem największego drapieżcy przestworzy, legendą Pandory. Scena, w której Jake Sully przybywa do klanu jako Toruk Makto jest jedną z najlepszych w filmie. Klękajcie narody, mityczny wojownik powrócił. Dziewczyna znowu go kocha, a wojownicy uznają za przywódcę. Świetnie zrealizowany schemat.
„Władca pierścieni. Drużyna pierścienia.” – „Run you fools” czyli scena na moście w Khazad – dum
Trylogia „Władca Pierścieni” to książka, w której jest wiele scen bardzo dobrze pomyślanych. Scena na moście Khazad – dum jest punktem kulminacyjnym pierwszej części. Wystarczyło dokonać jej dobrej wizualizacji żeby podbić serca widzów. I to twórcom filmu się udało. Widać w tej scenie rękę jednego z najlepszych ilustratorów Tolkiena – Johna Howe, który współpracował przy tworzeniu filmu. Świetną oprawą dla niej jest też muzyka Howarda Shore. Gandalf walczy na moście z Balrogiem, starożytnym sługą cienia. Jego upadek w przepaść jest chwilą łez.
„Władca pierścieni. Powrót króla” – piosenka Pippina „Edge of night”
Realizatorom filmu znakomicie udało się przedstawić szaleństwo w jakie popada władca Gondoru – Denethor. Scena, w której Pippin śpiewa podczas posiłku Namiestnika, rozpoczyna widoczny upadek władcy. Jest prawdziwym majstersztykiem. Skonfrontowanie Denethora miażdżącego zębami pomidory z samobójczym rajdem jego żołnierzy na Osgiliath, było genialnym pomysłem. Do tego czysty śpiew hobbita, stanowiący komentarz do szalonej decyzji władcy, sprawia, że to jedna z najpiękniejszych scen filmu.
Dodam jeszcze na koniec, że bardzo dobrze pisało mi się ten tekst. Dzięki niemu przypomniałam sobie te wszystkie niesamowite sceny filmowe i przeżyłam raz jeszcze. Warto do nich wracać.