Listy starego diabła do młodego
Są takie książki, w których zaznaczasz ważne fragmenty, a pod koniec czytania okazuje się, że zaznaczyłeś większą część tekstu. „Listy starego diabła do młodego” C.S. Lewis’a, w moim przypadku, są taką właśnie książką. Zawierają przenikliwe obserwacje ludzkiej natury i zachowań, ujęte prostym, klarownym językiem. Od strony koncepcji układu książki, jest to zbiór listów, które stary, doświadczony diabeł (Krętacz) pisze do młodego adepta piekła (Piołun). Dzięki tej formule, dowiadujemy się wiele o mechanizmach ludzkiej psychiki, ale też równie wiele o autorze listów.
Cechy diabelskie
Nie znam lepszej charakterystyki diabła niż ta zawarta w „Listach starego diabła do młodego”. Lewis odkrywa przed nami osobowość diaboliczną. Opisuje strukturę jego psychiki. Wszystkie z tych obserwacji, tak się składa podzielam i podpisuję się pod nimi obiema rękami. Zatem jaki jest diabeł?
Opierając się na Przedmowie do wydania dwudziestego czwartego, gdzie znajdujemy opis diabła, tak jak go widzi Lewis:
Pan ważny
„Szatan – powiedział Chesterton – upadł na skutek swojej ważności”.
Diabeł to taki typ, który jest przekonany o tym, że bez niego świat prawdopodobnie przestałby się kręcić. Skupiony na sobie, ale przede wszystkim niezwykle ważny. Każdy, kto nie docenia jego wielkości i niezwykle istotnej obecności, obraża jego majestat. On musi pokazać, że jest najważniejszy i on liczy się najbardziej. Ja sądzę, ja uważam, ja przedstawiam i tak dalej. To co JA sądzę jest najistotniejsze. Można zatem powiedzieć, że szatan nawet nie tylko ma silną strukturę ego. Szatan w czystej postaci, cały jest swoim ego.
Piekło musimy przedstawiać jako stan, gdzie każdy jest wiecznie zajęty swoją własną godnością i awansem, gdzie każdy ma do kogoś pretensje i gdzie każdy pochłonięty jest śmiertelnie poważnymi uczuciami zazdrości, własnej ważności i urazy.
Pan poważny
Bycie niezwykle ważnym bardzo często łączy się z powagą majestatu WAŻNEGO. To osoba, która wszystko bierze bardzo serio. Świat jest miejscem, w którym powinien panować określony (oczywiście przez nią) porządek, a sprawy winny być traktowane jak na to zasługują czyli niezmiernie poważnie. Kołnierzyk wyprasowany, twarz przypominająca maskę, na której nie drgnie żaden mięsień. Oto Pan poważny (oczywiście Pan wielką literą). W oczach Pana poważnego, jeżeli nie traktujesz spraw niezwykle i bardzo serio, zostanie ci zarzucone, że jesteś nieodpowiedzialny i staniesz się osobą podejrzaną. Ten typ osoby jest zazwyczaj bardzo sztywny i spięty. Jakikolwiek luz w podchodzeniu do życia jest przez niego traktowany jako przejaw braku odpowiedniego, uważanego za jedyne słuszne, podejścia. Tymczasem odpowiedzialność nie wyklucza swobody. Pan poważny jednak przybiera postawę, dla której nawet ślad uśmiechu i luzu może stanowić zagrożenie dla poważnego podejścia do życia. Szatana wyobrażam sobie jako skrajną postać takiej tendencji. Jak siedzi przy swoim wielkim biurku, starannie odprasowany, z surową miną wdraża z powagą swoje strategie. Gdyby do pokoju wpadł motyl, który swoim śmiesznym machaniem skrzydeł, ośmielałby się oderwać go od wykonywania jego najważniejszych na świecie obowiązków, zostałby natychmiast zmiażdżony samym spojrzeniem, które mówi: jak możesz mieć czelność zakłócać powagę SPRAW, to jest ostatni błąd w twoim życiu. Wszystko musi iść równo, sprawnie i być zapięte na ostatni guzik. Zawsze na serio.
Pan zupełny brak poczucia humoru i dystansu do siebie
Razem z byciem serio występuje zupełny brak poczucia humoru i dystansu do siebie. Szatan się nie uśmiecha i nie żartuje. Jest zdolny co najwyżej do złośliwego uśmieszku, kiedy uda mu się komuś celnie dociąć, dowalić, ewentualnie wyrwać skrzydełka jakiemuś nieszczęsnemu owadowi, który pojawił się w pobliżu. To nie ma nic wspólnego z autentycznym uśmiechem, który rozjaśnia twarz i poczuciem humoru, który daje lekkość. Lecz szatan jest przecież zbyt poważny na takie dyrdymały. Poza tym wprowadzają one miłą atmosferę, a to już jest prawdziwa zbrodnia zakłócająca wyżej wspomnianą powagę. Zgadzam się całkowicie z Lewis’em, że nie ma nic, co bardziej sprzyja dystansowi do samego siebie niż poczucie humoru.
Humor bowiem wprowadza zmysł proporcji i daje możliwość spojrzenia na siebie od zewnątrz. Czegokolwiek byśmy nie przypisywali istotom, które zgrzeszyły przez pychę, właśnie tego nie powinniśmy im przypisywać.
Szatan zbyt serio traktuje siebie, żeby mieć do siebie dystans.
Pan urażony
Oczywiście Pana bardzo serio łatwo jest urazić. Nawet niewielki występek, zwykły błąd wynikający z nieuwagi lub niedopatrzenie, względnie chlapniecie czegoś przez przypadek mogą być odebrane jako zamach na jego godność. Trudno jest za to przeprosić i uzyskać odpuszczenie. W przypadku bytu czysto szatańskiego wydaje się to właściwie niemożliwe. Straty, które poniósł są przecież zawsze bardzo ciężkie i głębokie. Szatan jest bardzo wrażliwy. Na swoim punkcie. Będzie hodował urazę i pielęgnował ją aż wyrośnie w wielki, potężny baobab, w którego cieniu, osoba, która miał czelność go urazić, pozostaje już na zawsze. Może szatan wciąż tkwi w piekle, bo nie potrafi wyjść z niego żeby się skomunikować z Bogiem, spętany przez swoją urazę? Został przecież wygnany, jak można było mu zrobić coś takiego, jemu najpotężniejszemu ze wszystkich. Nie można przecież odpuścić tak wielkiej potwarzy.
Pan krytyk
Całość wystąpień starego diabła do młodego zdradza jakim zagorzałym krytykiem jest diabeł. Krętacz piętnuje każde, najmniejsze nawet potknięcie swojego młodszego kolegi po fachu. Jest to krytyka zjadliwa i bezlitosna. Nie skryje się przed nią żadna pomyłka. Widać też jaką satysfakcję sprawia możliwość krytykowania krytykowi. Jest prawdziwą namiętnością Towarzyszy jej poczucie bycia lepszym. O krytyce, gdy staje się narzędziem szatana będę jeszcze pisać, więc na tym poprzestanę. Podsumowując – w krytyce diabeł jest mistrzem i naprawdę lubi sobie pokrytykować, najchętniej poniżając przy tym obiekt krytyki.
Pan sofista
Argumentacje diabła są rozbudowane i odnieść można wrażenie, że wszystko potrafiłby uzasadnić. Jest błyskotliwy w budowaniu doktryn, które są dla niego korzystne. Są to jednak produkcje, które nie mają, oczywiście, służyć rozbudzeniu intelektu „pacjenta”, którym zajmuje się szatan. Wręcz przeciwnie – mają na celu jego ogłupienie oraz wpojenie opinii oratora, jak to wyraźnie stary diabeł mówi do młodego:
Pamiętaj, że jesteś tam po to, by ogłupiać. Natomiast ze sposobu rozumowania niektórych z was, młodych diabłów, można by sądzić, że naszym zadaniem jest nauczać.
Zaleca w opiece nad pacjentem takie kształtowanie myślenia, by ten stosował podwójne standardy oceny (łagodniejsze względem siebie, ostre względem innych) i inne wysublimowane środki, które mają skłonić go do udania się ”do domu pana”. W retoryce szatan jest nader biegły. Nieprzypadkowo w filmie „Adwokat diabła” z zawodu jest adwokatem. Każde jego zdanie nosi ślady potwornie zimnej kalkulacji.
Pan lodowaty
Wszystkie wymienione powyżej cechy składają się na atmosferę właściwą szatanowi. Jest nią przenikliwe zimno. Szatan jest lodowaty. Przebywając z osobą o podobnej strukturze osobowości, w krańcowej odmianie, ma się wrażenie jakby obcowało się z otwartą lodówką.
W jednym z opowiadań Tove Jansson z serii o Muminkach, opowiadaniu o niewidzialnym dziecku, Too – tiki przyprowadza do domu Muminków niewidzialne dziecko. Tłumaczy, że dziewczynka stała się niewidzialna, bo wychowywała ją ciotka, która była ironiczna. Kiedy Muminek pyta co to znaczy wyjaśnia
– Wyobraź sobie, na przykład, że pośliznąłeś się na maślaku i siadłeś prosto w oczyszczone grzyby – wyjaśniła Too – tiki. – Byłoby naturalne gdyby, oczywiście, gdyby twoja mama się rozgniewała. Ale nie, nie gniewa się. Natomiast mówi zimnym, miażdżącym tonem: „Rozumiem, że lubisz ślizgawkę, ale byłabym ci wdzięczna, gdybyś się ślizgał z daleka od jedzenia”. Tak mniej więcej.
– Oj, jak nieprzyjemnie – powiedział Muminek.
Tego typu ironia jest właśnie okropnie zimna, zimnem, które przenika aż do kości. Osoba, do której jest skierowana ma ochotę schować się pod stół, zmaleć, zniknąć. To właśnie przydarzyło się niewidzialnemu dziecku.
Nie jest to też chłód, który czasami spotyka się u ludzi silnie introwertycznych, którzy w ten sposób izolują się od świata. To zimno, które jest osadzone we wnętrzu. Emanuje ze środka tej postaci. Okrutne i bezlitosne, chciałoby z całego świata uczynić lodową pustynię.
Pan pożeracz
Inne istoty potrzebne są szatanowi jedynie w tym celu, by się nimi żywić. Szatan pojawia się wszędzie tam, gdzie drugi człowiek traktowany jest jak żer. Ma to różne wymiary. Na przykład przybiera formę posiadania na własność drugiego człowieka i kompletnej kontroli nad jego zachowaniem, to chęć pożarcia i tak naprawdę powiększenia terytorium swojego ego. Drugi człowiek jest wtedy jak dodatkowa kończyna, zależna od woli właściciela, nie osobna, niezależna jednostka. To taki psychiczny odpowiednik doktryny Hitlera powiększania życiowej przestrzeni. Poprzez zjadanie otoczenia i skrajną dominację nad nim. Głód szatana nigdy się nie kończy. Jeżeli zagarnie jedną przestrzeń, sięgnie po drugą, jego nienasycenie nie znajduje ukojenia. Lewis opisuje to tak:
Nawet w życiu ludzkim spotyka się namiętność skierowaną na zdominowanie, prawie że na przetrawienie, drugiego człowieka; na dążenie do tego, by całe jego intelektualne i emocjonalne życie uczynić jedynie przedłużeniem własnego życia – po to, by uzewnętrzniać własną nienawiść, żywić własne urazy, dawać upust własnemu egoizmowi poprzez tego drugiego człowieka, tak jak przez siebie. Jego własny, mały zasób namiętności musi zostać wyrugowany, by zrobić miejsce naszym. Jeśli on się temu opiera, postępuje bardzo egoistycznie.
W stanie ciągłego nienasycenia trudno być spokojnym. Szatana wiecznie trawi pragnienie.
Kolejnych kilka słów o diable w nas
Kiedy wyżej pisałam używając określenia Pan, to nie jest tak, oczywiście, że tylko mężczyznę mam na myśli. To może być równie dobrze Pani. Pana używam tylko dlatego, że w wyobraźni zbiorowej jednak, wydaje mi się, szatan jest rodzaju męskiego. Podkreślę raz jeszcze, że wyżej opisana osobowość diabelska może z równym powodzeniem wykształcić się w kobiecie. Już pisałam o tym, że każdy z nas ma w sobie trochę światła i trochę ciemności. Lewis we właściwy sobie, inteligentny i przenikliwy sposób pokazał cechy osobowości diabła. Rozszerzenie się strefy diabolicznej w nas prowadzi do stawania się taką personą, opisaną wyżej. Na dłuższą metę obcowanie z kimś, kogo struktura w większości wygląda właśnie tak, jest bardzo trudne i nie należy do przyjemności. Powiedziałabym, że diabeł jest bardzo samotny, ale nie jestem wcale pewna, czy on odczuwa swoją samotność. A jeżeli nie odczuwa samotności, to chyba też nie jest samotny? W każdym razie, Lewis odpowiadając na propozycje pisania kontynuacji „Listów starego diabła do młodego” pisał, że łatwo było nagiąć umysł do postawy diabolicznej, jednak na dłuższą metę nie jest to zabawne. Świat, w który się przeniósł
…był pełen pyłu, piasku, pragnienia i rozdrażnienia. Każdy ślad piękna, świeżości i łagodności musiał być z niego wykluczony. Zanim skończyłem pisanie, atmosfera ta omal mnie nie zadusiła. Gdybym je kontynuował, zadusiłaby moich czytelników.
Widziałam kiedyś w oczach drugiego człowieka taki krajobraz, zupełnie jałowy. On mówił, mówił, ja szukałam jakiejś iskry światła i nic nie mogłam znaleźć. Przypomina mi się kiedy myślę o takich szatańskich pejzażach, tekst damy dworu, która mówi o Lady Makbet
Nawet za wszystkie godności tego ciała nie chciałabym nosić tego serca piersi.
Pamiętam siebie z czasów, kiedy chyba dość sprawnie poruszałam się w kierunku wyhodowania sobie na trwałe takich struktur. Otrzeźwił mnie pewien dialog z koleżanką ze studiów, gdy byłam na czwartym roku. Uświadomiłam sobie, że w niezbyt wielkim stopniu dostrzegam ludzi, którzy mnie otaczają, bo jestem zbyt skupiona na sobie. Przeraziło mnie to i postanowiłam się zmienić. Od tamtej pory staram się być trochę lepszym człowiekiem i widzę, że ta droga to też ciągły wysiłek, żeby na niej pozostać. Spadam z niej i znowu włażę na nią od nowa i tak ciągle. Pociesza mnie zawsze historia (znana w różnych wersjach) zbója Madeja, który po tym jak dowiedział się, jakie łoże czeka na niego w piekle, był w stanie zmienić się w zupełnie inną osobę i znalazł zbawienie. Obyśmy wszyscy znaleźli przynajmniej spokój („on nie zasłużył na światłość, on zasłużył na spokój” – „Mistrz i Małgorzata”). Taki program minimum.