Na świecie znowu zrobiło się ciemno i buro. Nie ma w tym nic dziwnego w środku lutego na naszej szerokości geograficznej, ale ja już bardzo tęsknię do większej ilości światła. Wiem, że jest lepiej, bo dzień się wydłuża, ale strasznie jestem o tej porze roku głodna słońca. W związku z tym piszę tekst o źródłach światła. Bez nich, o tej porze roku, tkwilibyśmy zupełnie w ciemności.
Próby rozproszenia mroku
Kiedy stoi się nocą przed nieporuszoną ścianą lasu, daleko od ludzkich siedzib, można wyraźnie poczuć pierwotny lęk przed ciemnością. Jest to echo czasów, kiedy człowiek, jak inne zwierzęta żył w czerni nocy. To lęk przed tym, co może z tej ciemności wyjść, wyjść i pożreć. Ogień jest jednym z największych wynalazków w dziejach. Ogień rozprasza mrok i oddala lęk. W kręgu światła czujemy się bezpieczniej.
Pierwszym światłem było ognisko, wokół którego zbierało się plemię. Potem domy oświetlane były pochodniami. Najpopularniejszym źródłem światła do czasów elektryfikacji był tłuszcz zwierzęcy. Domowe paleniska i łój stosowany do oświetlania wnętrz powodowały sporo zadymienie, nie mówiąc już o specyficznym zapachu. Nasi przodkowie żyli zatem w zakopconych pomieszczeniach, często skupiając się po zmierzchu wokół jednego źródła światła. Świece początkowo produkowane z wosku pszczelego były produktem drogim i niewielu było na nie stać. Tańsze był świece łojowe do produkcji, których używano tłuszczu zwierzęcego i które z powodzeniem można było wyrabiać we własnym gospodarstwie. Dopiero stearyna spowodowała większą dostępność świecy w XIX w. Domową ciemność, bardziej trwale rozświetliła dopiero lampa naftowa, wynaleziona w przez naszego rodaka Ignacego Łukasiewicza w 1853 r. Niestety nie stanowiła ona długo wygodnego oświetlenia, szybko brudziły się jej szyby, a nie czyszczona lampa okrutnie dymiła.
Sztuczne oświetlenie to młody wynalazek
Prawdziwym przełomem była jednak dopiero elektryczność. Właściwie do XIX w. ludzie żyli stale w ciemności. Nawet ośrodki miejskie były słabo oświetlone. Ulice po zachodzie słońca skrywał zmrok. Ludzie starali się nie wychodzić z domu po zmierzchu. Tak było rozsądniej. W cieniach nieoświetlonych uliczek łatwo było stracić nie tylko dobytek, ale też życie. Poza tym w ciemności łatwo się potknąć, nabawić kontuzji, zagubić. Lampy gazowe stosowane do oświetlania ulic nie były bardzo efektywne. Dopiero żarówka i sieci elektroenergetyczne przyniosły przełom. Żarówka emituje światło zbliżone do słonecznego więc jest korzystna dla oczu i świeci równomiernym światłem. To znacznie więcej niż pełgające i dymiące światło kaganka.
Elektryczność jest super
Przyzwyczajeni do oświetlonych ulic nie zdajemy sobie sprawę, że od niedawna cywilizacje pozwala nam się cieszyć takim przywilejem. Wszechobecnym światłem w nocy. Można narzekać na to, że w miastach nie widać gwiazd, ale to cena za bezpieczeństwo i swobodę funkcjonowania po zmroku. To dopiero drugie stulecie, w którym ludzkość może się tym cieszyć niemalże bez ograniczeń. Liniami elektrycznej rozpiętymi nad ziemią biegnie do nas luksus światła.
Foto: mr.donb