Recenzje

„Ad astra” reż. James Gray

Muszę powiedzieć, że czekałam na ten film. Trailer zapowiadał spektakularne widoki, i oczywiście – jest to film całkowicie Brada Pitta, bo opiera się na jego roli. Niestety wielkie oczekiwania zakończyły się rozczarowaniem.

Przede wszystkim historia science fiction jest tutaj tylko pretekstem do opowieści o relacjach międzyludzkich, w tym przypadku, skomplikowanych relacjach między ojcem (Tommy Lee Jones),a synem (Brad Pitt). I nie byłoby w tym nic złego, gdyby potencjał tej historii został wykorzystany. Jednak na każdej płaszczyźnie, zarówno fabularnej, jak i psychologicznej, „Ad astra” pozostawia niedosyt.

Fabularnie, cała historia, zupełnie mnie nie przekonuje, ponieważ obfituje w dziury, które są trudne do wytłumaczenie. Nie będę tutaj pisać jakie, bo założyłam brak spoilerów. W warstwie psychologicznej natomiast, oś historii, czyli trudne relacje z synem pozostawionym w dzieciństwie przez ojca ogarniętego obsesją pracy, daje duże możliwości, moim zdaniem, zaprzepaszczone. Mam wrażenie, że reżyser bardzo chciał wykonać psychologiczny dramat, o dużym ładunku emocjonalnym, jednak musiał zrezygnować z części swoich ambicji i włożyć w film serię wybuchów i sensacji po drodze, żeby zapewnić jakąś oglądalność i zwrot, wysokich przecież, kosztów. Efekt jest taki, że film jest, ni to pies ni wydra, trochę tego, trochę tamtego, w dodatku wszystkie sceny typu „zabili go i uciekł”, sprawiają wrażenie dołożonych tam na siłę, bo trzeba. Nie odpowiada mi też wolna, ciągnąca się narracja, której dłużyzny momentami nie znajdują uzasadnienia.

Film ten warto jednak zobaczyć dla jednego elementu. Elementem tym, a właściwie filarem, który go ratuje jest Brad Pitt. To jest naprawdę znakomita rola. Dużo wypowiedziane zostaje poprzez mimikę twarzy i wyraz oczu. O ile sam film nie znajdzie się na mojej długiej półce z napisem „ulubione”, to Brad Pitt za te rolę powinien dostać przynajmniej nominację do Oscara. Partnerujący mu Tommy Lee Jones nie wypada aż tak dobrze, i powiem, że jestem nawet lekko zawiedziona wykonaną przez niego pracą – nie wygląda na osobę ogarniętą szaleństwem i ogólnie wypada blado.

Generalnie trochę szkoda, bo wydaje mi się, że „Ad astra” miał szansę być filmem wielkim. Niestety nie wyszło.