Film „Pułapka czasu” umknął mojej uwadze, może dlatego, że został wycofany z dystrybucji w polskich kinach. Obejrzałam go dopiero po pojawieniu się tytułu na HBO, zresztą z polecenia jedenastolatka. Przychylam się do opinii tego młodego jegomościa, że film wart jest uwagi. Ciekawe, bo obiektywnie patrząc, jest to film lotów średnich. Posiada jednak zestaw zalet, który sprawia, że można przyjrzeć mu się bliżej.
Wstęp do psychoanalizy
Fabuła tej produkcji może z pozoru wydawać się do bólu banalna. Wybitny naukowiec (w tej roli Chris Pine) znika w tajemniczych okolicznościach, możliwe że w czasie eksperymentu, który ma udowodnić jego śmiałe teorie. W dodatku tuż po adoptowaniu dziecka. Najbardziej dotkliwie skutki zaginięcia przeżywa jego starsza córka, która po czterech latach od utraty ojca wciąż nie może się z tym pogodzić. Szczęśliwe, otrzymuje szansę na odnalezienie swojego taty i oczekiwany przez nas od początku filmu happy end. Poszukiwania ojca, które dokonują się przy udziale trzech kosmicznych niby – wróżek to klasyczna forma filmu przygodowego, skierowana głównie do widza lat 10 z plusem. I dla takiego widza film może stanowić całkiem niezła rozrywkę. Jednak dla starszego odbiorcy, dosłowne odczytanie tego filmu, może rozczarowywać, ze względu na dość naiwne ujęcie tematu i typ przygody, nieco jednak infantylny. Mam na myśli głównie fakt, że fabularnie kiepsko się to wszystko skleja, a historia jest momentami pozbawiona sensu. Do tego jednak każdy wielbiciel superprodukcji jest już mniej lub bardziej przyzwyczajony, szczególnie, kiedy tak jak ja jest fanem Dwayne Johnson („Rampage” przybił pod tym względem chyba wszystko co do tej pory widziałam). Film staje się jednak bardziej interesujący jeżeli całą podróż będziemy obserwować jako metaforę rozwoju psychologicznego głównych bohaterów, szczególnie młodej Meg Murray, świetnie zagranej przez uroczą Storm Reid, która jest bardziej naturalna niż partnerujący jej doświadczeni aktorzy, chociażby Reese Witherspoon (to nie jest jej najlepsza rola) i Chris Pine, którego zbolałe miny niestety mnie nie przekonały. Na pewnym etapie przygód staje się oczywiste, że odzyskanie ojca nie będzie możliwe jeżeli młoda bohaterka nie rozwiąże swoich własnych problemów, głównie związanych z brakiem samoakceptacji. Poleciłam bym ten film do obejrzenia dzieciom wchodzącym w wiek dojrzewania, kiedy tego typu trudności silnie się uaktualniają. Może być pomocny w ich przezwyciężeniu, nawet jeżeli przyswajany jest niejako nieświadomie, należy bowiem do tego rodzaju obrazów, które pokazują, że nie jest się osamotnionym ze swoimi problemami i są ludzie, którzy przeżywają stany podobne. Przeżywają i radzą sobie z nimi. Na tej płaszczyźnie „Pułapka czasu” może być wdzięcznym tematem analizy, szczególnie że niektóre sceny trochę się dłużą więc spokojnie zostaje czas na myślenie na „drugie ścieżce”. W tym obszarze cała podróż w poszukiwaniu ojca można odczytywać jako wyprawę po osobę nieobecną, ale nie w dosłowny sposób, po człowieka zagubionego w innym wymiarze, lecz człowieka zagubionego w ogóle. Nieobecność ojca nie musi być dosłowna, są momenty, które świadczą, że opuszcza on rodzinę mentalnie, pochłonięty przez pracę, nie zauważa bliskich którzy są tuż obok. Myślę, że współcześnie jest to jeden z problemów, który najbardziej dotyka dzieci. Rodzic nie musi znikać fizycznie, wystarczy że de facto nie ma z nim kontaktu, bo tkwi w „Pułapce czasu” swojej głowy.
Festiwal wyobraźni
Ten film spodoba się też ludziom, którzy dobrze odnajdują się w konwencji bajki. Osobiście nie jestem wprawdzie wielbicielem kostiumów w typie Maryli Rodowicz, w które ustrojone zostały trzy panie ‘wróżki”, szczególnie Oprah Winfrey, ale w tym wypadku ma to pewną urodę. Jest to produkcja wysokobudżetowa więc zdjęcia są oczywiście na bardzo dobrym poziomie. Dużo jest tutaj kolorów, ładnych ujęć i kwiatów. W efekcie film ogląda się przyjemnie i absolutnie nie zawodzi w warstwie wizualnej. W moim przypadku obraz ma tak duże znaczenie, że jestem usatysfakcjonowania, nawet jeżeli fabuła jest licha, wystarczy że film jest barwnym, ruchomym obrazem. „Pułapka czasu” jest pod tym kątem dobrze wykonana, a są też sceny pod tym względem zachwycające. Bardzo podoba mi się na przykład przestrzeń, w której przebywa ojciec, idealne miasteczko w konwencji lat 50 – tych, łąka kwiatów.
Reasumując
Wizualnie jest bardzo dobrze, z fabułą jak już pisałam jest gorzej, ale zawsze można ją sobie trochę wymyślić, jak wskazuje niniejszy tekst, a film ogólnie jest przyzwoity. To dobre kino familijne, do pooglądania przy niedzielnym obiedzie. Zarówno dziecko jak i dorosły odbiorca może być usatysfakcjonowany. Co ważne, głównym przekazem tego filmu jest to, że warto walczyć o ludzi, których się kocha. A to istotny przekaz. W dobie masowej oglądalności kanałów na youtube typu Lord Kruszwil, o którym dziś się dowiedziałam, promujących głupotę i kasę, warto obejrzeć z dziećmi film familijny, który przypomni o wartościach innego rodzaju.