„Paragraf 22” Josepha Hellera (książka) nie przypadł mi go gustu. Próbowałam go czytać, ale zwyczajnie mnie znudził. Brnęłam przez poszczególne strony, lecz nie czułam iskry, którą ten typ prozy musi mieć żeby „zaskoczyło”. Przynajmniej w moim przypadku. Chociaż, podejrzewam też, że byłam za młoda żeby ją zrozumieć. Z doświadczenia wiem, że do niektórych lektur trzeba dorosnąć. Dlatego zamierzam zrobić jeszcze jedno podejście do tej książki. Serial zdecydowanie mnie do tego zachęcił. Wystarczającym powodem do jego obejrzenia mogą być monologi głównego bohatera o Bogu czy paradach wojskowych, ale jeżeli chodzi o tę produkcję otrzymujemy o wiele więcej. Nawet jeżeli poziom dialogów, jak niektórzy podnoszą, odbiega od książki, to nadal jest bardzo dobry. Tak jak całość tego sześcioodcinkowego, miniserialu HBO.
Główny bohater, John Yossarian, bombardier, wie doskonale czego chce, a raczej czego nie chce – nie chce ginąć na wojnie. Większość jego aktywności koncentruje się na próbach wydostania się z sytuacji, w której znalazł się wbrew sobie. Wybiera służbę na bombowcu, ponieważ szkolenie w tym przypadku jest najdłuższe i liczy, że wojna zdąży się skończyć. Wojna ma jednak inne plany względem Yossariana. I tak trafia na front włoski żeby razem z kolegami dzielnie walczyć za ojczyznę. „Paragraf 22” daje pełen obraz teatru wojny. „Teatr wojny” jest określeniem przyjętym w wojskowości, jednak za każdym razem kiedy słyszę kolegów z MON-u wypowiadających ten zwrot, mam niewyraźne odczucie w brzuchu. „Paragraf 22” uwidacznia jak absurdalny i straszny jest to teatr. Sam przepis regulaminu, który stał się tytułem i mottem książki, stanowi znakomitą charakterystykę ludzkiego dzieła, jakim jest konflikt zbrojny. Sens regulacji paragrafu 22 jest taki, że jeżeli zgłaszasz niezdolność do służby z powodu załamania zdrowia psychicznego, nie można uznać cię za wariata, bo normalną, ludzką reakcją w obliczu zbliżającego się ryzyka śmierci jest załamanie psychiczne. Twoja reakcja świadczy zatem o tym, że rozumujesz racjonalnie więc psychicznie jesteś zdrowy, zatem – zdolny do dalszego dokonywania masakry w teatrze wojny: „Orr byłby wariatem gdyby chciał dalej latać i byłby normalny gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać.”. Koło się zamyka, a jednostka w obliczu machiny wojennej nie ma żadnego znaczenia. Jest dla armii jedynie statystyką. Statystycznie w każdym nalocie ktoś musi zginąć. Wpisujemy w rubrykę i lecimy dalej. Cześć ich pamięci. Yossarian cały jest buntem wobec redukcji człowieczeństwa do ilości zużytego mięsa armatniego. On traci kolegów, nie numerki w statystyce, a bezsens wojny jest dla niego aż nadto widoczny. Nagrodą za wykonaną pracę, w której giniesz, jest kawałek ciastka, a żandarmeria wojskowa z większym oddaniem ściga dezercję niż morderstwo dokonane na cywilu. W dodatku niewiadomo, czy wszystko, co się dzieje, cały ten ogrom śmierci, jest tak strasznie przypadkowe, czy aż tak okrutnie celowe. Yossarian nie ma pochlebnego zdania o Bogu – fakty nie sprzyjają pozytywnym interpretacjom. Jeżeli spojrzymy na życie ludzkie, to wygląda ono właśnie tak jak w „Paragrafie 22” – zbieg okoliczności, przypadek, czy boski plan – rzeczy po prostu się zdarzają i jest cała masa sytuacji, w których nie możesz zrobić nic. Podczas wojny widać to najwyraźniej. Sytuacje ekstremalne są jak soczewki, które przybliżają rzeczywistość. Na wojnie błąd co do numeru namiotu może skutkować śmiercią i nic nie da się z tym zrobić. Yosarian cały czas próbuje, stara się uzyskać jakiś wpływ. Jego próby uwieńcza najważniejsza scena ostatniego odcinka – jaka to scena, dowiedzą się tylko ci którzy zdecydują się zobaczyć serial. Warto, chociażby dla niej, bo jest też świetnie zagrana, a odtwórca głównej roli Christopher Abbott, udowadnia, że jest aktorem, na którego należy zwrócić uwagę.
Abbot nie jest zresztą jedynym aktorem, który sprawdza się w swojej roli. „Paragraf 22” jest właściwie serialem Georga Clooney’a i trudno nie odnieść wrażenia, że zrobił go również dlatego, że dał mu okazję do zagrania Scheisskopfa. Dzięki tej roli inaczej spojrzałam na George Clooneya. Nigdy nie widziałam w nim dobrego aktora. Zapewne dlatego, że atrakcyjność fizyczna przysłaniała mi wszystko inne. Bardzo to było niesprawiedliwe. W roli sadystycznego Scheisskopfa pokazuje na co go stać. To, że udaje mu się połączyć przekonująco bezsensowne okrucieństwo, którym się upaja i jednocześnie je ośmieszyć, zasługuje na oklaski. „Paragraf 22” to także cała galeria innych, niezwykle ciekawych postaci, bardzo dobrze zagranych. Chociażby Milo (Daniel David Stewart), chłopak z inicjatywą, który zostaje oficerem od aprowizacji, bo umówmy się, jest świetny w aprowizacji – to jest też postać, która udowadnia, że wojna to wspaniały interes, jeżeli umie się korzystać z okazji. Równie ciekawe jest credo życiowe McWatta (Jon Rudnitsky). Trudno nie lubić idealistycznego Clevingera (Pico Alexander), czy naiwnego i pełnego entuzjazmu Natalyego (Austin Stowell), czy błyskotliwego Orra (Graham Patrick Martin). W tym serialu nawet epizodyczne role, role jednej sceny są świetne. W ogóle całość charakteryzuje się wysokim poziomem produkcji, a ja bardzo lubię kino, w którym widać rzetelnie wykonaną pracę ekipy. Daje mi to radość patrzenia na porządnie zrobioną robotę, świetne rzemiosło, jak zegar, widziany przeze mnie niedawno w Pradze, który był podobno tak dobry, że mistrz, który go zbudował został oślepiony, by nie mógł już powtórzyć swojego genialnego dokonania. HBO jeżeli chodzi o realizację produkcji jest na bardzo wysokim poziomie. „Czarnobyl” jest najlepszym serialem dramatycznym, jaki zdarzyło mi się w ostatnich latach oglądać, „Paragraf 22” obejrzałam w dwa wieczory, tak bardzo mnie wciągnął. „Wielkie kłamstewka” są znakomite, podobnie „Ostre przedmioty”. Brawa dla tych państwa. W czasach kultury masowej typu „więcej, więcej, więcej”, wybór taktyki przedkładania jakości nad ilość, zasługuje na szacunek. „Paragraf 22” obejrzę jeszcze raz, nie tylko dlatego, że mój partner chce go obejrzeć po mojej entuzjastycznej opinii, za drugim razem zapewne znajdę więcej niuansów i szczegółów, które umykają przy pierwszym obejrzeniu, w przypadku produkcji tego rodzaju, gdzie mamy do czynienia z dużym zagęszczeniem zdarzeń. Harari w „Sapiens. Od zwierząt do bogów”, które niedawno skończyłam czytać, wskazuje, że ludzkość zmieniła globalnie swoje postrzeganie wojny – czyny wojenne przestały być powodem do chwały i pożądanym zajęciem, słowem, ludzkość przestała kochać wojnę. Myślę, że również dzięki takim opowieściom jak „Paragraf 22”. Wolimy niebieskie, włoskie niebo bez sylwetek bombowców na jego tle. „Paragraf 22” bardzo dobrze i wyraźnie mówi o tym – dlaczego.