Wracam do książek swojego dzieciństwa, żeby na nowo odczytywać ich treści. Nigdy też nie przestały być dla mnie świetną rozrywką. Poza tym przywołują bardzo dobre wspomnienia. Teraz mam możliwość odkrywania elementów/wątków, których jako dziecko nie potrafiłam jeszcze dostrzec i przyjemność płynącą ze wspomnień o tym jaką sprawiały mi radość. Żadna inna lektura nie relaksuje mnie równie dobrze jak literatura mojego dzieciństwa. Masaż dla mózgu i zestresowanych nerwów. Trudno było dokonać wyboru i ograniczyć się tylko do dziesięciu książek, jednak postanowiłam być zdyscyplinowana ☺
Zatem Ladys & Gentelmen przedstawiam, oto one:
„Alicja w Krainie Czarów” i „Alicja po drugiej stronie lustra” Lewis Carroll
Miałam to szczęście, że „Alicja w Krainie Czarów” stała na półce w moim pokoju. W dodatku w dwóch wersjach. Pierwsza z nich to wydanie Naszej Księgarni z 1984 r. w przekładzie Antoniego Marianowicza z ilustracjami Olgi Siemaszko. Druga to wydanie Czytelnika z 1972 r. w przekładzie Macieja Słomczyńskiego, z oryginalnymi ilustracjami Johna Tenniela – dwa cienkie tomy „Alicji w Krainie Czarów” i „Alicji po drugiej stronie lustra”. Świat Alicji był miejscem, w którym bardzo często przebywałam. Fascynowała mnie nawet nie sama fabuła, lecz rzeczywistość, w której się działa – niezwykły, alternatywny świat Lewisa Carrolla. Długo przyglądałam się ilustracjom, które wizualizowały miejsca akcji i postaci. W przedszkolu wolałam książkę ilustracjami Olgi Siemaszko, która jest bardziej „dziecięca”, bo kolorowa, z dużymi literami. W podstawówce zaczęłam z niej jednak wyrastać i ilustracje Tanniela stały się dla mnie bardziej atrakcyjne, wierniej odzwierciedlające opisywaną Krainę Czarów. To jest jedna z książek, która rosła razem ze mną i pozwalała odkrywać coraz więcej treści. Nauka języka angielskiego umożliwiła mi przeczytanie Alicji w oryginale i docenienie w pełni bogactwa języka, którym Carroll się posługuje, nie tylko niezwykłości jego wyobraźni. Dodatkowo jeszcze Tim Burton był uprzejmy zrobić świetny film, którego inspiracją były opowieści o Alicji, ale o tym kiedy indziej.
Powiedziała mi kiedyś koleżanka Asia P., że bała się czytając przygody Alicji. Dopiero po obejrzeniu filmu Burtona, zrozumiałam o co jej chodziło – te zmiany wzrostu w te i wewte, klaustrofobiczne stany, kiedy to Alicja nie mieści się w pomieszczeniach, ptaki porywające śmieszne grubasy etc. Ja nie odczuwałam żadnych strasznych emocji czytając Alicję. Wszystkie jej przemiany wydawały mi się naturalne, przechodziła z jednej w drugą, ciągle będąc Alicją, mimo jej własnych wątpliwości, czy jeszcze nią jest. To co odczuwałam czytając książkę jako dziecko, a czego wtedy jeszcze nie potrafiłam nazwać (uważam, że mam szczęście, że pamiętam emocje i teraz mogę je sobie odpowiednio oznakować), to ciekawość co będzie dalej, fascynacja zachwyt powieścią, w którą się zagłębiałam. Bardzo wyraźnie też pamiętam próby zrozumienia świata Alicji, bo często naprawdę nie wiedziałam o co w tym chodzi, nie było to jednak istotne, chciałam patrzeć i przeżywać tą historię, mimo że nie była dla mnie w pełni zrozumiała. Pamiętam moment, w którym Alicja weszła w końcu, po paru nieudanych próbach, do ogrodu swoich marzeń, wstrzymywałam wtedy oddech. A potem spotkała kwiaty które mówią, nie lubiłam tych kwiatów, były takie wyniosłe. A jeszcze potem podróżowała dalej i dalej, aż została królową.
Obecnie moimi ulubionymi epizodami są spotkania z Panem Dżdżownicą i z kotem z Cheshire, z Szalonym Kapelusznikiem i Marcowym Zającem, a w „Alicji po drugiej stronie lustra” z Czerwoną Królową (to jest jeden z najlepszych dialogów ever). Poza tym Humpty Dumpty, Lew i Jednorożec z próbą pokrojenia ciasta, którego nie ma i spacer z Białym Rycerzem. Dialogi w książkach o Alicji są świetne, z inteligentnym i nonsensownym poczuciem humoru, ale nie tylko to mają do zaoferowania np. posłuchaj tego:
– Czy mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, w którą stronę mam pójść stąd?
– Zależy to w dużym stopniu od tego, w którą stronę zechcesz pójść – powiedział Kot.
– Nie zależy mi na tym, w którą… – powiedziała Alicja.
– Więc nie ma znaczenia, w którą stronę pójdziesz – powiedział Kot.
– … jeżeli tylko dojdę gdziekolwiek – dodała Alicja, chcąc wyjaśnić sprawę.
– Och, z pewnością dokonasz tego – powiedział Kot – jeżeli będziesz szła dostatecznie długo.
Często wydaje się, że lektury dla dzieci są po prostu opowiastkami. Jednak najlepsze z nich to dużo więcej. Obie książki o Alicji wymagają uważnego czytania, żeby móc odpowiednio docenić kunszt autora. Uważam, że mało która lektura może być równie dużą inspiracją dla rozwoju kreatywności dziecka. Dla dorosłego zaś jest bardzo dobrą zabawą, ale też ćwiczeniem mózgowych zwojów.
Ćwiczenie zwojów mózgowych przeciwdziała Alzhaimerowi, więc ćwiczmy z Alicją.